poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 1.

- Oh, mamo. Czy ja naprawdę muszę tam jechać? - zamarudziła blondynka opierając się o ramę drzwi. 
- Yvonne, ile razy jeszcze o to zapytasz? Masz już zarezerwowany apartament w hotelu, a poza tym jesteś już zapisana do tamtej szkoły. - wyjaśniła matka dziewczyny. 
- A może chociaż raz zapytacie mnie o zdanie?
- Już nie ma o czym mówić, Yvonne za trzy godziny jedziemy na lotnisko. 
-  Zrozum, że nie chcę zostawiać tutaj przyjaciół...
- Wiem, że musi być ci ciężko... 
- Więc wypisz mnie z tej głupiej szkoły! - krzyknęła i wyszła z pomieszczenia, a następnie udała się do siebie. Przez chwilę siedziała w ciszy, ale po jakimś czasie usłyszała pukanie do drzwi. Nie odezwała się słowem, jednak drzwi i tak zostały otwarte, a w nich stanęła starsi siostra i brat Yvonne. 
- Możemy pogadać? - odezwał się Brad. 
- Ta, pewnie. - odpowiedziała obojętnie. Rodzeństwo weszło do środka i usiedli obok Yv. 
- Więc.. Co chcecie? - zapytała posyłając im pytające spojrzenie. 
- Wiemy, że nie chcesz wyjeżdżać... - zaczęła Cara. 
- Zgadza się. - przytaknęła Yv. 
- Ale musisz... Wiemy, że będzie ci ciężko, ale to naprawdę dobra szkoła. - odparła brunetka. 
- Taa, akurat...
- Hej! Ja byłem i jestem zadowolony. - Wtrącił się brunet. 
- Z tego co wiem, zrezygnowałeś po pierwszym roku i nie mówiąc o tym rodzicom poszedeś gdzie indziej. - spojrzała na brata. 
- Brad, ty się już przymknij. - oznajmiła poważnie Cara. 
- Tak, ale tylko dlatego, że nigdy w życiu nie interesowała mnie muzyka, a przypominam, że jest to też szkoła muzyczna. - Dopowiedział. 
- Ale jest też zwykła, dobra szkoła. - powiedziała zrezygnowana blondynka. 
- Klasy są tam pomieszane, to jeden budynek, po prostu nie chciałem tam być. 
- Dobra, jasne, zrozumiała. Poza tym w tym samym budynku są też studia, dlatego poznasz studentów. - uśmiechnęła się brunetka. 
- Ale też głupich licealistów. Po prostu nie chcę tam jechać... 
-  Słuchaj... Zostawiłam cię z Bradem, ja muszę wyjść... Przemyśl to, to nie taka zła szkoła. - dopowiedziała, po czym wyszła z pokoju.
- Cara ma rację... To dobra szkoła. - odezwał się brunet. 
- Przecież ona nawet w niej nie była... Dobra, nieważne i tak tam pojadę, rodzice mają już dla mnie mieszkanie, lot jest zarezerwowany, a do szkoły jestem już zapisana. 
- Hej, mała... Będzie dobrze. 
- Na pewno... Wiem, że tylko chcą się mnie pozbyć. Tyle... 
- Mnie też chcieli się pozbyć, ale się nie dałem. - uśmiechnął się. 
- Ciebie się chyba nie da pozbyć? - Zaśmiała się. 
- Nie. Ale tak poważnie... Ta szkoła to naprawdę nic złego. Hmm, może będąc wśród studentów poznasz mojego starego znajomego?
- Jak się nazywa? 
- Riker Lynch. Wcześniej chodził ze mną do liceum i miał w planach właśnie tam studiować. - ponownie się uśmiechnął. 
- Jasne, będę łaziło po studentach i każdego po kolei pytała, czy jest Rikerem Lynch'em? Nie, dziękuje. - Zaśmiała sie. 
- Nie o tym mówię, może akurat poznasz jego brata. Mówił mi coś, że ma brata i chyba też ma osiemnaście lat. Może akurat go poznasz? 
- Jasne, czyli po licealistach mam szukać młodszego barat Riekra Lyncha?
- Oj nie o tym mówię! - również sie zaśmiał. 
- Spoko, Rikera nie da się nie zauważyć.
- Ponieważ..?
- Ponieważ chyba każda laska w szkole na niego leciała! 
- Wyczuwam zazdrość? 
- Nie. Na pewno nie to.
- Jasne, jasne, nie wnikam. Ale spoko, kiedy tylko go poznam dam ci znać. 
- To super. Już spakowana?
- Ta, to zdążyłam zrobić. 
- Spokojnie, na lotnisko pojedziesz ze mną. 
- Jak to? Rodzice mnie nie odwiozą?
- Mnie o to poprosili... Cara też pojedzie. 
- Chociaż wy mnie jakoś pożegnacie.
- Ja akurat nie mam wyjścia. - Zaśmiał się - Ale poważnie, mała o niczym nie zapomnij. Nie będziemy lecieć specjalnie do Ameryki tylko po to, aby dowieźć ci pamiętnik. 
- Ej, ja nie mam pamiętnika! - również sie zaśmiala i udała oburzenie. 
- Jasne, jasne. Nie wnikam. - odparł rozbawionym tonem. 
- Spadaj! 
- Dobra, w mgnieniu oka! A więc szykuj się, za trzy godziny jedziemy. - lekko spoważniał, lekko, ponieważ na jego twarzy nadal wyraźnie było widać rozbawienie i puścił jej oczko. 
- Wiem, wiem... 
- To ja cię tu zostawię. - uśmiechnął się, poklepał siostrę po ramieniu i wyszedł z pokoju. 
- Jasne, mam trzy godziny na spędzenie ostatnie chwile w pokoju, którego nie zobaczę przez kolejne 10 miesięcy. - powiedziała cicho sama do siebie. Rozejrzała się po niemalże pustym już pokoju i westchneła ciężko. "Studenci? Może być fajnie, dlaczego by nie spróbować? Można zacząć tam od początku. Od czystej opini i wyrobić sobie nową opinie." - pomyślała wstając z miejsca.   Podeszła do okna, wyjrzała przez nie i spojrzała na dom obok. To właśnie tam mieszkał Logan. Chłopak, który jeszcze rok temu podobał się Yvonne. Podobał, ponieważ strasznie się zmienił. Ale równo rok temu wyjechał. Są różne  wersje, niektórzy mówią, że wyleciał z kraju do szkoły, inni, że zamieszkał z ojcem, ponieważ już kilka lat temu jego rodzice się rozwiedli.  Westchnęła cicho. Szybkim ruchem zamknęła okno i postanowiła sprawdzić, czy wszystko wzięła. Czas minął naprawdę szybko, nim się obejrzała nadszdł czas, aby pojechać na lotnisko. Brad wziął jej walizki i schował je w samochodzie. Yvonne oststni raz rozejrzała się po pokoju, wyszła z niego z oczami pełnymi łez. Zamknęła drzwi i zbiegła na dół, gdzie czekali już na nią rodzice. 
- To pa, córeczko. - powiedziała cicho matka. 
- Mamy nadzieje, że będziesz dzwonić? - uśmiechnął się jej ojciec. 
- No jasne... - mruknęła Yv i podchodząc do rodziców mocno ich przytuliła. 
- Nasza mała córeczka wyjeżdża do liceum... Tylko jak będziesz dzwonić pamiętaj o strefie czasowej. - oznajmił nadal uśmiechnięty. 
- Hę? - zdziwiła się blondynka. 
- No między Londynem, a Los Angeles jest osiem godzin różnicy, nie dzwon w środku nocy. 
- A tak, jasne, jasne... To... Do zobaczenia... - dodała i wyszła z domu. W samochodzie czekali już na nią Brad i Cara. Yvonne bez słowa weszła do samochodu. Po niespęłna dwudziestu minutach byli na miejscu.  Dziewczyny stanęły z boku, a Brad poszedł odstawić bagaże siostry. 
- No siostrzyczko, czas się pożegnać. - zaczęła lekko uśmiechnięta Cara. 
- Głupio się tak żegnać, co? 
- Trochę... Z Bradem było inaczej. Jakoś nie było tak dziwnie... No ale czemu się dziwić, moja mała Yvonne wylatuje do Ameryki... 
- Nie taka mała.. - uśmiechnęła się. - Jakoś tam sobie poradzę, ale... Dzwoń. 
- No jasne, o to nie musisz się martwić, na pewno będę dzwoniła. - kiwnęła głową. Yv chciała odpowiedzieć, ale dołączył do nich Brad. 
- No Yv, masz jakieś trzy minuty na pożegnanie, Twój samolot już dawno przyleciał, więc zapewne zaraz będziesz mogła wejść. - oznajmił brunet. 
- Janse, jasne, to... - zaczęła blondynka, jednak na tym sie zacięła. 
- To pa siostrzyczko. - powiedziała Cara przytulając się do młodszej siostry. 
- Pa... 
- Masz dzwonić. - uśmiechnął się Brad, a w tym czasie Yv go przytuliła. 
- Obiecuję. - powiedziała cicho. - To... Zobaczymy się pewnie dopiero w grudniu, na święta? 
- Pewnie tak... To idź już, bo się spóźnisz. - odparła Cara, a Yvonne posłusznie oddaliła się od rodzeństwa. Szła przed siebie, w wyznaczone miejsce ocierając łzy, które w między czasie spływały po jej policzkach. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że opuszcza swój ukochany Londyn, ale w końcu było już ma wszystko za późno, ponieważ właśnie przekroczyła próg samolotu. Zajęła swoje miejsce, założyła na uszy słuchawki i puściła swój ulubiony zespół - PARAMORE. W oczach miała łzy, nie chciała wyjeżdżać, ale powoli się z tym godziła. Zamknęła oczy, aby zasnąć, ponieważ była wyjątkowo zmęczona tym wszystkim, a tym samym skrócić wyjątkowo długi lot. Przez dłuższy czas nie mogła znasnąć, wsłuchiwała sie w tekst piosenki, której właśnie słuchała. Westchnęła cicho, siedziała tak z zamkniętymi oczami dopóki nie zasnęła. 
Po prawie dziewięciu godzinach samolot wylądował. Wyjście z samolotu, odprawa, a później znalezienie swoich bagaży zajęło prawie godzinę. Dochodziła godzina 21, oczywiście czasu Amerykańskiego. Yvonne w końcu wyszła z budynku z lotniska i udała sie w stronę hotelu, w którym miała mieszkać. Na szczęście szybko go znalazła. Trochę niepewnie weszła do środka, rozejrzała się, wewnątrz robił jeszcze większe wrażenie, niż z zewnątrz. Podeszła do recepcji i odebrała dwie karty do pokoju, który znajdował się na piątym piętrze. Blondynka wsiadła w windę i pojechała na wybrane piętro. Wchodząc do środka sama nie wiedziała, co ma czuć; z jednej strony cieszyła się, że będzie mieszkała sama, w końcu zawsze to jakaś nowość, ale z drugiej nadal była smutna, że opuściła rodzinę. Akurat tutaj nie miała nic do gadania, więc musiała się z tym pogodzić. Pierwsze zajęcia w tutejszej szkole miały odbyć się dopiero za trzy dni, więc wlasnie tyle miała, aby przyzwyczaić się do nowego miasta, kraju. 


~~~


Napisałam pierwszy rozdział, a kiedy pojawi się kolejny naprawde nie wiem... Tutaj wszystko jest wyjaśnione: http://say-you-stay.blogspot.com/2013/09/wazne.html

3 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada. Będę czytać i tego i 2 blog, który piszesz. Masz talent :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i zapowiada się jeszcze lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Ja na pewno będę czytała! : ))

    OdpowiedzUsuń