niedziela, 29 września 2013

Rozdział 2.


I w końcu nadszedł... Nadszedł pierwszy dzeń w nowej szkole, w nowym mieście. Początek roku miał odbyć się o godzinie 9:30, więc Yvonne stwierdziła, że wystarczy, jeśli wstanie o 8:00. Planowała wstać o tej godzinie, ale w nocy nie mogła spać i co chwilę się budziła. W końcu, koło siódmej rano stwierdziła, że już na stro procent nie uśnie, więc nieco leniwie zeszła z łóżka. Poszła do łazienki, tam wzięła szybki rysznic, przebrała się i zrobiła sobie makijaż. Kiedy skończyła minęła dopiero godzina ósma. Dziewczyna właściwie nie miała co robić, dlatego postanowiła wyjść te półtorej godziny wcześniej, chociażby po to, żeby zobaczyć szkołę. Wolnym krokiem opuściła hotel, udała się przed siebie, ponieważ w te stronę powinna być szkoła. Jedyne, co miała przy sobie to telefon. Pierwszy dzień, była pewna, że nie potrzebowała nic więcej. Koło godziny ósmej trzydzieści dotarła do szkoły, weszła do środka. Wewnątrz jeszcze nikogo nie było, a w każdym razie tak jej się wydawało, ponieważ po krótkiej chwili próg szkoły przekroczyła piątka chłopaków, a była z nimi jedna dziewczyna. Yv usiadła na jednym z parapetów i zaczęła grzebać w swoim telefonie. Kątem oka spojrzała na blondynkę, która przyszła z grupką chłopaków. Miała na sobie śliczną, czarną sukienkę, w tej chwili Yvonne uświadomiła sobie, że nie jest do końca ubrana, jak na rozpoczęcie roku. Białe spodnie, zielone skejty, zwykła, biała bokserka i czarny żakiet. Westchneła cicho, nigdy nie lubiła się stroić, a tym bardziej chodzić w sukienkach, tak, zobaczyć Yvonne w sukience naprawdę było ciężko. Po pewnym czasie zorientowała się, że cała szóstka idzie w jej stronę. Szczerze? Nieco się wystraszyła, wydawali się być nawet fajni, ale z drugiej strony pozory mogą mylić, bardzo mylić. 
- Cześć! - powiedziała uśmiechnięta blondynka, która właśnie stanęła przed Yvonne. 
- Hej..? - odpowiedziała niepewnie i schowała telefon do kieszeni spodni. 
- Jestem Rydel, a ty jesteś.. Nowa?
- Zgadłaś, Yvonne. - uśmiechnęła się delikatnie. 
- Więc, Yvonne... Teraz idziesz do pierwszej klasy liceum czy to już studia? - zapytała nadal uśmiechnięta. 
- Trzeci rok liceum. - odpowiedziała szybko. 
- Jasne, trzeci? Umm, to możliwe, że będziesz chodziła do klasy z moim młodszym bratem. 
- Młodszym? 
- Tak, z Rossem.
- Umm, super. - powiedziała obojętnie. 
- Chcesz poznać resztę moich braci? 
- To ta cała piątka, to twoi bracia..? - zapytała lekko zdziwiona.
- Podobni są? 
- Właśnie tak. Tylko on... Brunet od lewej?  Chyba jako jedyny nie jest do was podobny. 
- To Ellington, nie jest moim bratem. Przyjaźnimy się i gramy razem w zespole. 
- Grasz w zespole? - zapytała już nieco zaciekawiona. 
- Tak, nazywamy zię R5, pewnie nas nie znasz, dopiero zaczynamy. - Zaśmiała się. Yv naprawdę podziwiała ją, że cały czas się uśmiecha, cóż jej rodzina pewnie nie wysłała jej tutaj mimo woli.
- Na pewno kiedyś posłucham. - uśmiechnęła się Yvonne. 
- To może przedstawię cię reszcie?
- Nie, może lepiej nie... 
- No daj spokój, w końcu możesz chodzić z jednym z nich do klasy, chodź. - powiedziała uśmiechnięta i pociągnęła Yv za ręke. 
- Chłopaki, to jest Yvonne i jest w wieku Rossa. - powiedziała radośnie, na co wszyscy chłopcy, oprócz jednego, dało się domyśleć - Rossa zrobili głośne "Uuuu!". Spojrzała na każdego z osobna i usmiechnła się.  
- No dalej, może się przedstawicie! - odparła blondynka patrząc na chłopaków. 
- A tak... Więc ja jestem Rocky... Rocky Lynch. - przedstawił sie wysoki brunet i posłał jej uśmiech. 
- Yvonne... Lynch? - powtórzyła i lekko przymrużyła oczy. Spojrzała na każdego z osoba i zatrzymała swój wzrok na wysokim blondynie. 
- Riker Lynch? - zapytała niepewnie przyglądając się chłopakowi. 
- Zgadłaś. - uśmiechnął sie.- A znamy się skądś? 
- Nie, osobiście nie, ale... Podobno kiedyś trzymałeś z moim bratem w... pierwszej liceum? 
- Możliwe... Czekaj, twój brat to Brad Amnell?
- Tak, dokładnie. - kiwnęła głową i uśmiechnęła się. 
- Poważnie? To dawaj, co u niego? - zaytał z uśmiechem, który nie znikał z jego twarzy. 
- Wszystko dobrze, teraz studiuje w Londynie. - odpowiedziała z uśmiechem. 
- Łał, studiuje? Kto by pomyślał, że ktoś, kogo wywalili z pierwszej liceum będzie studiował. 
- Czekaj... Co?
- Emm, nie chciałem cię obrazić! Chodzi mi o to, że powiedział, że jeśli stąd go wywalą pójdzie do liceum gdzie indziej, ale za studia brać się nie będzie. Nie mówił ci..? - powiedział troche zdziwiony. 
- Powiedział... Powiedział, że zrezygnował. 
- Uu, no to musisz z nim porozmawiać...
- Jasne... 
- Aaa... Skąd wiedziałaś, że Riker, to ja, a nie na przykład on? - zapytał wskazując drugiego blondyna stojącego obok Rydel. 
- Emm, jakby to... Powiedział, że ciebie nie da się nie zauważyć... Emm... Tak.. - powiedziała cicho i lekko się zaczerwieniła, co zresztą sama czuła. 
- Ale spokojnie, mój brat jest wolny. - Wtrącił sie Rocky i poklepał Rikera po ramieniu. 
- Super, Rocky też. - odpowiedział Riker. 
- No, to jak się już ponownie przedstawili, to teraz my. Dziękuje. - powiedział rozbawionym tonem... Ellington, tak Rydel mówiła, że Ellington. - No. Ellington Ratliff. - podał jej ręke, w geście przywitania, którą oczywiście lekko uścisnęła. 
- Yvonne Amnell. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Ross Shor Lynch. - Wtrącił się kolejny blondyn.
- Yvonne Caroline Amnell. - Zaśmiała się. 
- Ross, jak wszystko dobrze pójdzie będziecie razem w klasie. - wtrąciła się Rydel. 
- Tak? Ooo, jak miło. - powiedział dwukrotnie unosząc brwi. 
- Ry! Teraz ty! No dawaj! - zawołała ostatniego bruneta, który dosyć nieśmiało podszedł do blondynki. 
- Ryland Lynch. - przedstawił się szybko. 
- Yvonne. 
- Dobra, Yv, teraz zgaduj, kto jest najstarszy i tak dalej, zgoda? - zaproponowała cały czas uśmiechnięta Delly, a cała szóstka ustawiła sie w jednej linij. 
- Jasne, więc... Riker. Jesteś najstarszy, tyle wiem. Później... Ryland? - powiedziała niepewnie, a cała reszta wybuchła śmiechem.  
- Ej, cii! Niech zgodnie. Poźniej powiemy, czy dobrze! - uspokoiła chłopców Rydel. 
- Więc tak: Riker, Ryland, emm... Ellington, Ross, Rydel i Rocky. Zgadłam? - uśmiechnęła się lekko czekając na czyjąkolwiek odpowiedź. 
- Emm, no nie do końca, ale teraz zgaduj nasze wieki. - zaproponował rozbawiony Rocky. 
- Dobra, spoko. Czyli wszyscy macie więcej, niż szesnaście lat, a mniej, niż dwadziścia dwa, zgadza się? Dobra... Riker, dwadzieścia dwa, tyle co Brad. Ryland, hmm... Dwadzieścia? - powiedziała niepewnie, na co chłopcy ponownie wybuchneli śmiechem, ale zaraz potem się ucieszyli.
- Później... Ellington też dwadzieścia... Ross dziewiętnaście,  Rydel osiemnaście i Rocky... Szesnaście? 
- No prawie... Źle. - powiedział uśmiechnięty Ellington. 
- Bo dobra, to jak to jest? - odparła Yv patrząc na każdego z osobna. 
- Ja naprawdę wyglądam na szesnaście lat?! - zdziwił się Rocky. 
- Według mnie... - Zaśmiała się Yv. 
- Dobra, to powiemy ci jak jest: najstarszy jest Riker, ma dwadzieścia dwa  lata, choć właściwie jeszcze dwadzieścia jeden, bo urodziny ma w listopadzie, ale nic.. Poźniej jest Ellington ma dwadzieścia lat, potem jestem ja, mam tyle, ile Ell, później Rocky lat dziweiętnaście...
- Jeszcze osiemnaście! - Wtrącił się brunet. 
- Ma jeszcze osiemnaście, później Ross, który ma osiem... Siedemnaście lat. 
- Oj, już niedługo! - Zaśmiał si Rossy. 
- Tak, tak, Ross. A najmłodszy jest Ryland, który ma szesnaście lat. - powiedziała uśmiechnięta Ryd, Yvonne słysząc wiek Rylanda mocno się zdziwiła, ale zaraz potem się zaśmiala. 
- A tak w ogóle, to ile ty masz? - zapytał Ross. 
- Idzie z tobą do klasy, baranie! - odpowiedział za Yv, Riker. 
- Aa, no tak. - zaśmiał się młodszy blondyn. 
- A w czynej jesteś klasie? - zapytał Ellington. 
-  Omm,  o ile dobrze pamiętam, to chyba pana Kendalla Locke... - powiedziała zastanawiając się nad odpowiedzią, a reszta wybuchnęła śmiechem. 
- Wiesz Yvonne, ale to kobieta. - powiedział rozbawionym tonem Rocky. 
- Poważnie? Kendall to kobieta? - zapytała zdziwiona blondynka. 
- Tak, pjona, jesteśmy razem w klasie! - powiedział zadowolony Rocky. 
- Z tobą, a nie z nim? - zapytała zdziwiona i wskazała na Rossa. 
- Z nami. - odpowiedział Ross. 
- Jak to.. Możliwe? 
- My też nie wiemy, rodzice zapisali nas do jednej klasy. - Zaśmiał się Rocky. 
- Super, no to ładnie w czwóreczkę, bo z Rylandem podbijecie liceum. - powiedziała zadowolona Rydel. 
- A wy to już..?
- Ja i Ell drugi rok studiów. - odpowiedziała uśmiechnięta blondynka. 
- Ja czwarty rok. - powiedział Riker. 
- No to my was zostawiamy, wy macie rozpoczęcie o dziewiątej trzydzieści, zgadza się? - zapytał najstarszy. 
- Eee... Ross? - odparł Rocky. 
- Emmm.... Ry? - zastanowił sie Ross. 
- Yvonne? - zapytał najmłodszy. 
- Tak, dziewiątą trzydzieści. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. 
- To macie jeszcze jakieś dwadzieścia minut, Rydel, Ell jesteśmy spóźnieni dziesięć minut. - onajmił najstarszy blondyn. 
- Taa. My zaczynamy pół godziny wcześniej. - oznajmił uśmiech uśmiechnięty Ellington. 
- To może już chodźmy? - zaproponowała Rydel, a chłopcy jej przytakneli. 
- Too, Yvonne może jeszcze zobaczymy się po rozpoczęciu? - zapytał Ratliff. 
- Tak, pewnie. - odpowiedział odrazu. 
- Super, jesteśmy umówieni, na razie, IDZIEMY! - oznajmił Riker i cała trójka wybiegła z korytarza i udali się do odpowiedniej sali. 
- Riker to ten najstarszy, tak? - zapytała patrząc na każdego z osobna. 
- Tak, jest też rozsądny, odpowiedzialny, dobrze się uczy, czyli jest po prostu nudny. - powiedział Ross. 
- Oj braciszku chyba zapomniałeś o tej jednej wadzie, którą posiada nasz starszy brat. - poprawił Ryland. 
- Ooo tak, Riker lubi imprezować. Bardzo lubi, ale spoko, jest rozsądny. - pochwalił go Rocky. 
- Czyli jednak nie taki nudny? - uśmiechnęła się. 
- Ross jest po prostu zazdrosny. - oznajmił starszy brunet. 
- Jasne, jasne, emm, kto to tu idzie? - zapytała widząc brunetkę idącą w ich stronę. 
- Savannah, dziewczyna Rylanda. - odpowiedział Rocky. 
- Przepraszam, a ile ona ma lat?
- Czternaście. 
- I też chodzi do liceum?
- Nie, nie... Jej mama uczy tutaj muzyki. - Wtrącił się Ryland i na chwilę od nich odszedł podchodząc do Savannah. 
- A Ty... Masz chłopaka? - zapytał bez wahania Ross. 
- W Ameryce jestem od trzech dni, nie znam tu nikogo oprócz was. - uśmiechnęła się. 
- Mhym, okej... Dobra, która godzina? - zapytał Ross. Rocky wyciągnął telefon Rossa z kieszeni spodni blondyna i sprawdził godzinę. 
- Dziewiąta trzydzieści dziewięć. - odpowiedział zadowolony. 
- Jak to?! Przecież przedtem było dziesięć po! - odezwała się Yvonne. 
- No tak, bo widzisz, w odpowiednim towarzystwie czas szybciej leci, nie Ross? - uśmiechnął sie Rocky, a jego brat tylko przytaknął. 
- Super, to może w takim samym towarzystwie chodźmy do tej sali? Nie chcę się podpaść już pierwszego dnia! 
- Jesteś wśród Lynch'ów, szybko podpadniesz każdemu. - powedział zadowolony Rocky. 
Dziewczyna wywróciła oczami i bez słowa ruszła w stronę danej sali. Chłopcy, wszyscy trzej pobiegła za nią, zatrzymali ją tuż przed drzwiami. 
- Czekaj! - krzyknął Rocky. 
- Na co? Aby spóźnić się jeszcze bardziej?!
- Nie, tylko pokażemy ci, jak zrobić wielkie wejście.. - powiedział uśmiechnięty Lycnh. 
- No dobra, dawajacie... - odparła zrezygnowana. Rocky stanął przed drzwiami, mocno, czyli głośno, bardzo głośno w nie zapukał i otworzył drzwi na ościerz. 
- Bardzo przepraszam za spóźnienie. - powiedział brunet pewnie wchodząc do środka. 
- Ja też! - powiedział z podniesioną ręką Ross.
- Rocky i Ross Lynch, mogłam się spodziewać! Dlaczego nie możecie być, jak was starszy brat? - powiedziała nauczycielka, Yvonne cały czas stała za drzwiami. 
- Bo my, to ci fajni, Riker to ten porządny i imprezowicz, a mu jesteśmy fajni. - odpowiedział uśmiechnięty Rocky. 
- Oczywiście... Dobra, zajmujcie miejsca, za dwadzieścia minut musimy zebrać się,  jak wszystkie inne klasy na sali. - ogłosiła nauczycielka. Rocky poszedł zając swoje stare miejsce, w oststniej ławce, w środkowym rzędzie. Ross chciał usiąść obok niego, ale ten zajął drugie krzesło nogami. 
- Chyba sobie jaja robisz, idioto! - krzyknął młodszy Lynch.
- Ja? Ależ nigdy, trzymam miejsce dla Yvonne.- odpowiedział spokojnie.
- O boże, Rocky! Siedziałem tutaj przez całą pierwszą i drugą klasę! 
- Pierwsza ławka jest wolna, bracie. 
- Niech Yv usiądzie sobie w pierwszej, zabieraj nogi baranie! 
- Chłopcy! - krzyknęła nauczycielka. - Co znowu za Yvonne?! - słysząc te słowa blondynka postanowiła wejść do klasy. 
- Przepraszam, to ja jestem Yvonne. - powiedziała nieśmiało i podeszła do biurka nauczycielki. 
- Yvonne? Bardzo mi przykro, ale to nie w mojej klasie. Proszę udać się do klasy  numer 6a. - oznajmiła poważnie. 
- Tak? Emm, dobrze... - powiedziała cicho, chciała sie wycofać, ale usłyszała głos Rocky'ego.
- Jak to?! Proszę pani, Yv jest zapisana do naszej klasy! - zaprotestował brunet. 
- No Waśnie! - dodał młodszy Lynch. 
- Chłopcy, co to ma... A tak... Rzeczywiście, Yvonne Mitchell? - zapytała nauczycielka patrząc na blondynke. 
- Tak to ja...
- Oj, tak jesteś tutaj dopisana. Dziękuje chłopcy, ale następnym razem proszę grzecznej. 
- Proszę  uprzejmie. - odpowiedział Rocky. 
- No więc Ross, może ustąp koleżance miejsca? - zapytała nauczycielka. 
- No! Już do pierwszej ławki! - Zaśmiał sie brunet. 
- Idę, ale... Trzecia jest wolna. Wolę w trzeciej! - oznajmił zadowolony Ross. 
- Dobrze, ale masz tam być grzeczny. 
- Przecież ja zawsze jestem grzeczny. 
- Oczywiście... Yvonne, zajmij miejsce obok Rokcy'ego. - Yv wykonała polecenie nauczycielki i usiadła obok starszego Lynch. 
- Widzisz, nic się nie stało. - powiedział cicho. 
- Dzisiaj... Więcej nie chcę takich akcji... Przyjechałam do liceum się  uczyć, a nie bawić, jak w gimnazjum. - oznajmiła poważnie i zaczęła słuchać, co mówi nauczycielka. Lynch tylko pokręcił głową, rozsiadł sie wygodnie i zaczął rozglądać się po sali. 
- Na początek chcę poinformować was, że od tego roku oprócz historii będę uczyła was również angielskiego. Jako, że nie chcę marnować czasu wszyscy musice dobrać się w pary, jutro wszystko wam wyjaśnię, na lekcji, ale do tego czasu każdy musi mieć parę. Ale o tym jutro, chcę wam uświadomić, że w tym roku zasady zostały wyostrzone: telefonów nie wolno używać w czasie lekcji, jedynie w pilnych przypadkach na przerwach... - zaczęła objaśniać pani Locke, ale oburzony Ross jej przerwał:
- Jak to?! - wstał z miejsca, a Rocky zrobił coś jak "facepalm" i  zasmiał się. 
- Ross, nie ja wymyślałam zasady, poza tym mógłbyś grzecznej. - zwróciła mu uwagę nauczycielka. 
- Ross, weź się już zamknij. - Wtrącił się rozbawiony Rocky. 
- Oczywiście, panowanie Lynch, już zaczynacie? Od pierwszego dnia?
- Ja bardzo przepraszam, ale chce tylko uspokoić brata... Powinna mnie pani pochwalić, a nie jeszcze krzyczeć. - odpowiedział jak najbardziej spokojnie. 
- Pochawalić? A może ty chcesz pochwalić się pani dyrektorce, co robicie już pierwszego dnia?
- Ja tylko uciszam brata! 
- Ooo, dziękuje bardzo, mój wybawco... - powiedział ironicznie blondyn i spojrzał na barata. 
- Chłopcy! Już od pierwszego dnia robicie problemy! Mm zadzwonić do waszych rodziców? - odparła zrozzłoszczona pani Locke. 
- Jasne, zresztą sam im powiem, że dostało mi się, za to, że chciałem uciszyć barat. 
- W porządku... Koniec tematu! Ross, proszę już więcej nie komentować, a Rocky... Jeśli w tym roku pojawią się takie same problemy, jak w poprzednim będę zmuszona przenieść cię do innej klasy. - oznajmiła poważnie. 
- Dobra, już nie będę... - powiedział cicho Ross i usiadł na miejscu. 
- Ja też nie... - dodał równie cicho, co brat i spojrzał na Yvonne, która, jak cała reszta klasy przyglądała sie całej rozmowie ze zdziwieniem. 
- Jeśli mam tutaj siedzieć, takie akcje mają nie mieć miejsca. - Zaśmiała się cicho. 
- Spoko, spoko, dopiero wprowadzimy cię w świat naszej szkoły. - odpowiedział uśmiechnięty. 
- Tak, pewnie... - pokręciła głową. 
- No dobrze, przez waszych kolegów nie zdążyłam powiedzieć wszystkiego, co planowałam, ale poświęcę na to jutrzejszą lekcje angielskiego. A teraz wszyscy idziemy na salę gimnastyczną, gdzie odbędzie się apel. - powiedziała nauczycielka. Ostatni z klasy wyszli Yvonne, Ross i Rocky, pani Kendall zatrzymała na chwile Rocky'ego. 
- O co chodzi? - zapytał obojętnie. 
- Mam prośbę, widzę, że znacie się z Yvonne, zgadza się?
- Ta, od jakiejś półtorej godziny, ale tak.
- Świetnie, także przydzielam cię do pokazania jej szkoły. Zadbaj o to, aby poczuła się tutaj naprawde dobrze. 
- Spokojnie, ja tutaj jestem, na pewno poczuje się dobrze. - dodał z uśmiechem na twarzy i wyszedł z klasy. 


~~~


Jakoś udało mi sie go napisać... Mam nadzieje, że chociaż odrobine wam się spodoba, bo mnie praktycznie w ogóle, no ale już trudno... Liczę na wasze komentarze, które motywują do dalszego pisania. 

2 komentarze: