piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 9.

Yvonne od razu na niego spojrzała i w duchu bardzo się ucieszyła, że go widzi. 
- Przepraszam, że przeszkadzam... Mógłbym zająć chwilę? - zapytał grzecznie Riker, w porównaniu do swojego brata... Naprawdę się różnili. Blondyn spojrzał na Rocky'ego i przewrócił oczami, a do Yv lekko się uśmiechnął. Wyraźnie był czymś przejęty, zapewne tym, co stało się wczoraj. 
- Riker. Oczywiście. - nauczycielce o dziwo od razu poprawił się humor. Widać, że ona też go lubiła, jak chyba większość nauczycieli. Kobieta wstała i wyszła wraz z blondynem na korytarz, przed tym mówiąc: "zaraz wracam, ma tu być cisza.". Kiedy wyszła, Rocky od razu usiadł spowrotem na miejsce. 
- Co Riker tu robi? - zapytała zdziwiona blondynka. 
- Pewnie przyszedł w sprawie Rylanda. Zapewne szybko do szkoły nie wróci. - powiedział Ross i wzruszył ramionami. 
- Dlaczego akurat do niej? - spojrzała na chłopaków. 
- Bo to jego wychowawczyni. - odpowiedział Rocky. 
- Ooo, już rozumiem... - rozmowa przez chwilę sie ciągnęła, a kiedy nauczycielka wróciła do klasy, Yvonne pod pretekstem odebrania bardzo ważnego telefonu poprosiła o wyjście z klasy, nauczycielka bardzo ją polubiła, więc się zgodziła. Kiedy tylko wyszła od razu zauważyła odchodzącego już blondyna, dlatego bez dłuższego zastanowienia pobiegła za nim. 
- Riker... - powiedziała będąc już blisko niego, na co chłopak się zatrzymał i odwrócił do niej. 
- O, Yvonne... Cześć... - powiedział smutno. 
- Wiem o Rylandzie. Tak mi przykro... - odparła również smutnym tonem. 
- A więc ja nie muszę nic ci opowiadać?
- Wiem tyle, że do rana byłeś z nim w szpitalu. - odpowiedziała. 
- Czyli w sumie wiesz wszystko. - uśmiechnął się lekko. 
- Jak się trzyma? - zapytała podtrzymując temat. 
- Jest ok, ale będzie miał sporą przerwę od szkoły. - westchnął cicho. 
- Jasne, ale ty... Będziesz chodził normalnie? - zapytała z wyczuwalną nadzieją w głosie, na co Riker lekko się uśmiechnął. 
- No jasne, ja tak... Ale za to jakieś poza lekcyjne spotkania odpadają... Ryland jest dość nieznośny. - wyjaśnił patrząc na nią. 
- Hmm, rozumiem... Poradzisz sobie z nim? To znaczy... Z tego, co wiem zwykle kończysz o wiele później od nas.... 
- Tak, ale Ryland nie ma problemu ze spaniem do 14, więc nie ma problemu. Fakt, że Rydel kończy zwykle koło 16, a tylko Ross i Rocky wcześniej... Jakoś oni będą musieli się nim zająć... - powiedział i ponownie westchnął. 
- Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. - zaproponowała od razu. - Ja kończę o tej samej, co Rocky i Ross, mogę posiedzieć z Rylandem te godzinę czy dwie. - uśmiechnęła się przyjacielsko. 
- Naprawdę? Nie... Sama musisz się uczyć, w przypadku moich braci to nic, bo oni raczej prędcy do nauki nie są, więc...
- Riker, chcę ci pomóc... - przerwała mu zadowolona. - Więc.... Jutro, po lekcjach u was. Postanowione. - dokończyła dumnie. 
- Niech stracę. - pokręcił głową i uśmiechnął się lekko. 
- A pouczyć się mogę z twoimi braćmi. - dodała. 
- Ale jesteś uparta. - Zaśmiał się cicho. 
- Wiem. Do jutra. - uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy. 
- Jeśli będziesz miała dzisiaj czas, wpadnij do nas. - dodał uśmiechnięty. 
- Nie ma problemu. - podeszła do chłopaka, a następnie trochę niepewnie go przytuliła i lekko przegryzła dolną wargę. 
- Do zobaczenia. - szepnął. Puścił jej oczko i obydwoje sie rozeszli. Riker wrócił do domu, do Rylanda, a Yv na lekcje francuskiego. Zastała tam Rocky'ego już kłócącego się z nauczycielką. Dziewczyna cicho wróciła na swoje miejsce. 
- Mówię pani, że byliśmy. - odpysknął nauczucielce brunet.
- A ja tego nie kwestionuje, ale wyjaśnij mi, dlaczego w takim razie nic, kompletnie nic nie umiesz? - zapytała lekko zdenerwowana. 
- Po pierwsze: to było na początku wakacji, po drugie: francuski jest trudny, po trzecie: ja śpiewałem po angielsku, nie francusku! 
- A więc co ci to dało, że byliście we Francji? 
- To była trasa, raczej nie miałem kiedy sie uczyć. - mówił poirytowany. Yv spojrzała na Rossa. 
- Ej, o co chodzi? - zapytała szeptem. 
- Rocky nic nie umie, więc twierdzi, że będąc w Paryżu coś podłapał, ale chyba wychodzi na to, że chce obronić to, że nie miał czasu się uczyć. - odpowiedział rozbawiony. 
- Proszę pani! Ja panią jako nauczycielkę bardzo doceniam, ale niech pani sobie wyobrazi, że ja nie miałem wolnych wakacji: ja byłem w trasie, nagrywaliśmy płytę, pisałem piosenki, po ANGIELSKU, do tego doszedł teledysk. Właśnie, zapraszamy na premierę płyty. Już za dwa tygodnie. - uśmiechnął się sztucznie, nauczycielkę a lekka zatkało, ale mimo to nie dała za wygraną. 
- Ale powinieneś coś pamiętać z drugiej klasy. - dodała już spokojniej. 
- Ale nie pamiętam! Pani Writhe, sława zobowiązuje, wolę poświęcać sie dla zespołu niż szkoły. - wzruszył obojętnie ramionami. 
- No to może pierwsza uwaga jakoś cię zmotywuje? Siadaj, uwagę już masz. - powiedziała z satysfakcją. 
- Dobra, nie wiem za co, ale w porządku, widać już za szczerość się dostaje. - Dopowiedział i zajął swoje miejsce. Cała grupa była wyraźnie rozbawiona całą sytuacją. 
- Może powinnam powiadomić o tym twojego brata? - odparła ironicznie. 
- Spoko, ej, Ross potwierdzisz, że dostałem uwagę za szczerość - zwrócił się do blondyna. 
- No pewnie! - postanowił stanąć w obronie brata. 
- No, tak więc proszę bardzo, sam mogę mu powiedzieć. Nie ma problemu, Riker w domu. - odpowiedział dumnie. 
- Nie ważne. Zaczynamy lekcje. - powiedziała poirytowana pani Writhe i rozpoczeła lekcje, a bracia Lynch przybli sobie piątke. Yv tylko spojrzała na obu rozbawiona. 
- Co u Rikera? - zapytał Rocky, zwracając się do blondynki. 
- Przepraszam? 
- No, bo poszłaś do niego, zgadza się? 
- O, tak, tak... Umm, skąd wiesz? - zapytała zdziwiona. 
- Chyba wszyscy się domyślili... Wyszłaś tak nagle za nim. - uśmiechnął się lekko. 
- A tak... O rany... Naprawdę to było tak widać?
- Taak. - Zaśmiał się. - I co tam, pogadaliście sobie? Co u Rylanda? 
- Chyba wszystko ok. A właśnie, jeśli nie macie nic przeciwko umówiłam się z Rikerem dzisiaj, u was. 
- Umm, czyżbyś zaczęła kręcić z moim starszym bratem? - zapytał dwukrotnie unosząc brwi. 
- Taak, będe z nim kręciła siedząc z Rylandem. - zaśmiała się cicho. 
- Co? - Zaśmiał się. 
- No co? Z tego, co wiem ty i Ross nie jesteście zbyt odpowiedzialni. - odpowiedziała lekko rozbawiona. 
- No i tu masz rację. - mruknął ze śmiechem. Później końcówka lekcji przebiegła już normalnie, przerwę Yvonne spędziła na pisaniu z Rikerem. A kolejną lekcją lekcją miał być język angielski. Rocky zajął swoje miejsce, Ross usiadł obok, a Yv razem z nowo poznaną Claudią. Kiedy nauczycielka zaczęła lekcje Ross zaczął pod ławką szukać czegoś w telefonie, natomiast Rocky rozłożył się na ławce. 
- A więc, jak już wspominałam dobrałam was już w pary, może najpierw je odczytam. - powiedziała kobieta, sięgnęła po listę i zaczęła wyczytywać pary. Oczywiście braci Lynch pozostawiła na koniec:
- Lynch Ross i Yvonne Amnell, Rocky razem z Olivią Knight. - oznajmiła zadowolona. Uśmiechnięty Ross spojrzał na Yv, a Rocky postanowił zaprotestować:
- Nie będe z nią! - krzyknął oburzony i wstał z miejsca. Ross, Yvonne i Olivia spojrzeli na bruneta. 
- Co ty odwalasz? - zapytał młodszy brat bruneta. 
- Co to ma znaczyć? - zdenerwowała się wychowawczyni. 
- Nie mam zamiaru z nią być. Dziękuje. - odpowiedział i ponownie usiadł na miejsce. 
- Rocky, znowu zaczynasz? 
- Nic nie zaczynam, po prostu chcę zmiany. - odpysknął. 
- Słuchaj, słyszałam, co stało się z twoim młodszym bratem, chyba nie chcesz dokładać Rikerowi problemów. Tym razem z tobą? 
- Ach, idealny Riker... - przewrócił oczami i 'położył' się na ławce. 
- Rocky, wymagam odrobinę szacunku. - oznajmiła pewnie. 
- O rany... - westchnął. 
- Dobrze, dobrze Rocky, niech ci będzie... 
- Czyli? - zapytał z nadzieją. 
- Może najpierw powiem, o co chodzi? Tak... Celowo zostaliście przydzieleni w pary, każda para musi wybrać dowolny fragment z dowolnej książki i musi ją przedstawić. Tu, przed klasą, a osoby, które spodobają mi się najbardziej wystąpią podczas dni otwartych w naszej szkole. Jeśli się nie mylę, to pod koniec poprzedniego roku przerabialiście "Romea i Julię", więc propnuję właśnie to. - wyjaśniła uśmiechnięta, wtedy Yv spojrzała na braci Lynch i westchnęła cicho. 
- Super, ale co ze mną? - zapytał niecierpliwie brunet. 
- Jeśli znajdziecie scenę dla trójki, możecie przedstawić razem, Olivia możesz do kogoś dojść. - mówiła pogodnie. 
- Zniszcze cię. - Burknał do brata Ross, a jego starszy brat tylko uśmiechnął się tryjumfalnie. Reszta lekcji minęła spokojnie, nauczycielka wyjaśniała szczegóły. Zaraz po dzwonku wszysc wyszli z sali, więc Ross podszedł do Yv. 
- Chcesz Rocky'ego?! - zapytał oburzony. 
- Hmm, jeśli tylko porządnie nauczy się tekstu, nie będzie mi przeszkadzał. - odpowiedziała obojętnie i ruszyła w stronę swojej szafki, a blondyn ruszył za nią, postanowił nie dać za wygraną. Po prostu nie chciał tu Rocky'ego. 
- Mniejsza... Zastanawiałeś się już, co chcesz przedstawiać? - zapytała po chwili z uśmiechem. 
- Romeo i Julia. - oznajmił i od razu się uśmiechnął, dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 
- Ano tak... Więc może dla odmiany na fizyce usiądziemy razem i obagadamy jakąś scenę? - zaproponowała, na co blondyn od razu chciał odpowiedzieć, oczywiście byłoby to głośne "TAK", ale z nikąd pojawił się Rocky z telefonem w ręce i szerokim uśmiechem na twarzy. 
- Akt szósty, scena druga. Romeo, Julia i jakiś ksiądz. - wyczytał z telefonu i spojrzał na te dwójkę. Yv była nadal uśmiechnięta, a Ross już poirytowany. 
- Scena dla trzech osób? - zapytała, na co brunet przytaknął. 
- Haha, po pierwsze, to nie żaden ksiądz, tylko Ojciec Laurenty, po drugie, za późno bracie. Właśnie wybraliśmy. Akt pierwszy, scena balkonowa. - powiedział zadowolony. 
- Poważnie? - spojrzał na dziewczynę, zrezygnowany. 
- Nie... Ross, jeszcze nie wybraliśmy. - poprawiła go. - Ja jestem za. 
Ross w końcu postanowił się zgodzić, w końcu z Rocky'm i tak by nie wygrał, do tego Yvonne była za...
- Super, to... Ja będe oczywiście Julią, dogadajcie się, z którym z was będe musiała wziąć ślub. - Zaśmiała się, poklepała chłopców po ramionach i poszła do swojej szafki. 
- Zniszcze cie. - burknął Ross, patrząc na brata.
- Yv się to spodobało. No to braciszku, ty będziesz księdzem. - uśmiechnął się szeroko i chciał iść dalej, ale blondyn go zatrzymał. 
- Żartujesz sobie? Nie będe księdzem, poza tym to nie ksiądz, tylko Ojciec Laurenty, naucz się, nie kalecz tak pięknej książki... I nie, nie będe nim. - uparł się. 
- Ross, daj spokój, Yvvy i tak na ciebie nie poleci. - zaśmiał się.
- Akurat na powodzenie u dziewczyn, czyli też Yv nie narzekam. Dzięki. - parchnął. 
- Ja tym bardziej, ale jakbyś nie zauważył, Yv siada ze mną, nie leci do jednego Rossa. - powiedział ironicznie. 
- Dobra, to może niech ona zdecyduje? Hmm, kto zostanie jej Romem? - zaproponował przymrużając oczy. 
- Dobra! Chodźmy jej zapytać. - uniósł brwi i poprawił swoje włosy. 
- Rocky... Poszę cię, nie przy ludziach... - powiedział rozbawiony i obydwoje ruszyli w stronę jej... Nie wiedzieli, gdzie jest jej szafka, więc postanowili zapytać w klasie na fizyce. Niestety po drodze spotkali Ratliff'a, niestety ponieważ zagadali się z nim i kiedy się zorientowali, było już kilka minut po dzwonku. Ellington szybko poszedł na swoje zajęcia, a bracia Lynch pobiegli do sali, w której miała odbyć się ich lekcja. Kiedy weszli do klasy, zamiast powiedzieć czegoś typu "przepraszamy za spóźnienie", ich wzrok padł na ostatnią ławkę, w której siedziała sama Yv, która najwyraźniej na nich czekała. Chłopcy zorientowali się również, że oprócz jednego wolnego miejsca obok dziewczyny jest jedynie pierwsza i druga ławka, a Yvonne zajęła już swoje tradycyjne miejsce w ostatniej. Bracia tylko spojrzeli na siebie i zaczeli przepychać sie, aby szybciej dojść do ławki, między innymi dlatego, że żaden z nich nie chciał siedzieć w tej drugiej czy pierwszej, centralnie przed nauczycielem od fizyki. Ostatecznie wygrał Rocky i on usiadł obok Amnell. Ross westchnął cicho i nie chciał kłócić sie przy panu Mason, głównie dlatego, iż ten facet po prostu go przerażał. 
- Andrew... Idę do ciebie. - powiedział niechętnie i usiadł obok znajomego w trzeciej ławce. Nauczyciel zaczął kontynuować lekcję, ale że Rocky'ego za bardzo to nie interesowało, postanowił zadać Yvonne pytanie dotyczące sceny, którą mieli przedstawić, ale czego można było sie domyślić, Lynch miał ogromną nadzieję, że dziewczyna wybierze właśnie jego. 
- Yvonne... - zaczął cicho i uśmiechnął się do niej. 
- Co chcesz? - zapytała obojętnie, notując zadanie. 
- Bo tak się z Rossem zastanawialiśmy... No wiesz... Kogo chciałabyś jako Romea, a kogo jako tego księdza? - zapytał ciekawy odpowiedzi. 
- Coo? Rocky, nie teraz... - odpowiedziała.
- Ja przepraszam, ale obydwoje wolimy grać Romea, sami tego nie zdecydujemy... Ty musisz wybrać... - nie dawał za wygraną. 
- O rany, nie wiem... Jak dla mnie możesz być to ty... Albo Ross... Sami sie dogadajcie, a jak nie, to chociaż pogadajmy o tym po lekcjach, zgoda? - spojrzała na Rocky'ego, a ten chętnie przytaknął. Dziewczyna chciała skupić sie na lekcji, ale po tym, co powiedział Rocky, postanowiła zastanowić się nad tym. W końcu to tylko głupie przedstawienie jakiejś sceny, ale zaczeła się wahać, z którym wolałaby grać. To znacz grać będzie i z Rocky'm i Rossem, ale z jednym z nich będzie musiała udać, że zawierają związek małżeński, tutaj już chciała dobrze się zastanowić, z którym z nich. 

~~~

Ok, dodaję ten kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jakoś mi wyszedł :D a i mam przykrą wiadomość; Maia niestety nie będzie pisała ze mną bloga ;c szkoda, więc rozdziały będą dodawane niestety z większym odstępem czasu, hmm... A i mam do was pytanie: wolicie, żeby Romea zagrał Rocky czy Ross? Piszcie :3 

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 8.


                 "It's going down down right now, You can't loose"

Po prawie  piętnastu minutach Yvonne usłyszała  dźwięk swojego telefonu, od razu spojrzała na wyświetlacz:
"Od: Riker:
  Czekam na dole." 
 Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do telefonu, szybko wzięła swoją komórkę, klucz od mieszkania i wyszła. Zbiegła po schodach na dół, po czym wyszła przed hotel, gdzie zobaczyła  blondyna, uśmiechnęła się i podeszła do niego.
- Długo już czekasz? 
- Nie, dopiero przyszedłem. - odpowiedział lekko uśmiechnięty.
- Super, to... Gdzieś idziemy czy...?
- W sumie to możemy się gdzieś przejść. 
- Dobra, więc.. Gdzie? Czekam na twoje propozycje,  ja jeszcze kompletnie nie...
- Znam tego miasta? - dokończył za nią z uśmiechem.  - Jasne, wiem to. Dobra, to może chodźmy... - na chwilę sie zawahał, a do głowy wpadł mu pewien pomysł. - Jeśli masz czas i... Oczywiście chcesz... Zabiorę cię w jedno miejsce. - powiedział cały czas sie uśmiechając.
- No jasne. - Przytaknęła z uśmiechem, który ani na chwile nie znikał z jej twarzy.
- Świetnie, a zatem chodźmy.  - Jak powiedział, tak zrobili. W drodze panowała cisza, którą postanowiła postanowiła przerwać Yvonne. 
- Chciałam się spotkać, ponieważ jest coś, co naprawdę mnie ciekawi. - odparła niepewnie i spojrzała na blondyna, który szedł równo z nią.
- No jasne... O co chodzi? - zapytał właściwie domyślając się odpowiedzi. 
- Ellington powiedził mi już, że to ty zajmujesz się braćmi i siostrą....
- Powiedział ci to? - zapytał zdziwiony, nie przypuszczał, że ktoś już jej o tym wspominał.
- Tak, ale... To ja go o to poprosiłam... Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły...
- Nie... Oczywiście, że nie będe zły, przynajmniej już nie muszę ci wszystkiego tłumaczyć.
- Ale jednak mam pytanie... 
- O co chodzi?
- Masz ponad dwadzieścia lat... Dlaczego postanowiłeś podjąć nad nimi opiekę?  - zapytała nieco niepewnie i spojrzała na Lynch'a. 
- Nikt inny by tego nie zrobił...
- Ale przecież równie dobrze mógłbyś się już dawno wyprowadzić.
- Tak, ale... To moi bracia i Delly... Musiałem to zrobić... Dla nich... Chciałem się wyprowadzić zaraz po skończeniu liceum, ale wtedy moja matka zaczęła wyjeżdżać i poczułem się za nich odpowiedzialny... Dlatego teraz ja jestem ich opiekunem. Każdemu to pasuje, im, mnie, matce...
- Rozumiem... - przytaknęła i spojrzała na chłopaka. - Musi być ci teraz ciężko...
- Nawet nie... Ale to trochę dziwne, kiedy do szkoły nie wzywają rodziców, tylko mnie, co? - uśmiechnął się lekko,
- Byłeś wzywany do szkoły? - zapytała zdziwiona.
- I to już nie raz, Rocky i Ross to nie najlepsze połączenie. 
- Cóż, zdążyłam się o tym przekonać. - uśmiechnęła się. - A właściwie, to dlaczego oni chodzą razem do klasy? Przecież Rocky  ma dziewiętnaście lat, powinien już skończyć liceum. 
- No właśnie: powinien.
- Nie przeszedł? 
- Nie, nie... Nie o to tutaj chodzi. Chodzi o to, że przez pierwszą klasę liceum Rocky uczył sie w domu, a później chciał już iść do normalnej. Ale matka stwierdziła, że może iść razem z Rossem, zacząć od pierwszej klasy. - wyjaśnił.
- Ooo... Już rozumiem. - kiwnęła głową na znak zrozumienia. 
- Trochę to wszystko pokręcone, co? - spojrzał na nią uśmiechnięty. 
- Nawet bardzo. - uśmiechnęła się. Spojrzała na chłopaka, a następnie spuściła wzrok. - Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś. Dziękuje. 
- Nie ma za co. To przecież nic. - odparł lekko uśmiechnięty. 
- No może i nic, ale... Chyba nie chwalisz się tak o tym na prawo i lewo? 
- Nie... Co to to nie. 
- A więc dlaczego postanowiłeś mi powiedzieć? - spojrzała na niego zaciekawiona. 
- Z tego co wiem nie powiedziałem ci o tym ja, tylko Ratliff, więc... - zaśmiał się cicho. 
- No tak, ale zawsze mogłeś sie tego wyprzeć. - spojrzała na niego z delikatnym rozbawieniem.  
- Też racja... Hmm, ale nie chciałem, abyś zdziwiła się, że nauczyciel będą mówić coś typu: poinformuję o tym waszego brata, zamiast rodziców. - westchnął cicho. 
- Wiesz... Przykro mi. Naprawdę mi przykro. - rzekła lekko poważniejąc. 
- A mnie nie. - powiedział obojętnie. 
- Nie? - zapytała zdziwiona. 
- Nie. Cieszę się, że to wszystko tak się stało... Czuję, że teraz to wyszło na lepsze. Mimo, że... Czasem przestaję sobie z tym radzić... Ale muszę... - powiedział cicho. 
- I nikt z rodziny wam nie pomaga? - zapytała zdziwiona, ale również poniekąd smutna. 
- Nie... To znaczy teraz nie. Wcześniej co drugi dzień zalatywało się u nas pół rodziny, aby nam pomóc, a teraz... Odkąd zobaczyli, że już radzę sobie z nimi bardzo dobrze przestali nas odwiedzać. Ale to lepiej. Denerwowało mnie to, jak brali mnie za bardzo nieodpowiedzialnego. Teraz przynajmniej z tym skończyli. - wyjaśnił lekko smutny, Yv chciała coś odpowiedzieć, ale nie zdążyła, bo blondynowi zadzwonił telefon. Dziewczyna uśmiechnęła się, aby odebrał, więc tak właśnie zrobił. 
- Słucham?... Co?... Ryland?... Poważnie... Żartujesz sobie, tak?... No tak, przecież Rocky go tam jeszcze odbije... Na razie. - między innymi tak odbyła się rozmowa Rikera. Spojrzał lekko wystraszony na blondynkę. 
- Riker, coś się...
- Przepraszam, ale muszę wracać... - przerwał jej nerwowo. - Trafisz sama do hotelu? 
- Tak, jasne... Czy coś się stało..? - zapytała niepewnie. 
- Dzwoniła Rydel, Ryland... Ugh, muszę iść, jutro wszystko ci opowiem, zgoda? 
- No jasne, wracaj do nich! - odparła przejęta. 
- Do jutra. - uśmiechnął się lekko i wręcz pobiegł w stronę domu. Dziewczyna zdziwiona tym wszystkim wróciła spokojnie do hotelu, gdzie przygotowała sie na kolejny dzień w szkole. 
 ~~~
Rano Yvonne obudziła się równo o 6, ale postanowiła zaczekać na wiadomość od Rikera, w końcu powiedział, że może budzić ją codziennie. Jednak najwyraźniej o tym zapomniał, gdyż minęło już piętnaście minut, a dziewczyna nie otrzymała żadnej wiadomości od Rikera, za to od swojej siostry:
"Od: Cara
Cześć Yvvy! Jak tam w L.A? Czemu nie pisałaś? Hmm, chyba Cię nie obudziłam? U nas dopiero 22, Ty pewnie wstajesz do szkoły... Opowiadaj, jak w Ameryce? <<3". 
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na wiadomość od siostry i od razu odpisała:
"Do: Cara
W końcu ktoś sobie o mnie przypomniał! Ehh, cześć! Przepraszam, nie miałam czasu... Szczęściarze, ja właśnie wstaję. W Ameryce jest genialne! Ludzie są wspaniali... Więcej napiszę, jak wrócę ze szkoły... Tęsknię na wami, pa :*". 
Szybko wysłała, pisząc o 'wspaniałych ludziach' mała na myśli rodzinę Lynch'ów, a w szczególności Rikera... Westchneła cicho z nadzieją, że dowie się, dlaczego Riker wczoraj tak nagle musiał wracać. Po prawie godzinie Yv była gotowa do wyjścia z mieszkania i pójścia do szkoły. Wzięła swoją torbę, schowała komórke do kieszeni spodni, zamknęła drzwi od mieszkania i ruszyła w stronę szkoły. Do budynku weszła kilka minut przed dzwonkiem, dlatego spokojnie podeszła do swojej szafki, wzięła potrzebne książki i znalazła salę, w której miała odbyć się lekcja. Chemia, jakoś nigdy za nią nie przepadała. Kiedy zabrzmiał dzwonek ona właśnie weszła do klasy. Tradycyjnie w ostatniej ławce siedział Rocky, a Ross rozłożył się też w ostatniej ławce, ale pod ścianą, natomiast miejsce bruneta było w środkowym rzędzie. Młodszy Lynch siedział oparty o ścianę, a nogi miał wyciągnięte na drugie krzesło, a jego starszy brat siedział przodem do nauczycielki, jednak miał na głowie czapkę i przysypiał na ławce. Dziewczyna z dwojga złego postanowiła usiąść obok bruneta, który nawet nie zwrócił na nią uwagi, tylko przysypiał dalej. Ross to samo, jedynie on jeszcze co jakiś czas sprawdzał telefon. 
- Ekhem... - upomniała sie, lekko szyurchając bruneta. Ten niechętnie podniósł wzrok, a widząc Yv od razu oprzytomniał. 
- O, Yvonne... Ten... Długo tu siedzisz? - zapytał przecierając oczy. 
- Chwilkę. - uśmiechnęła się lekko. - Rocky... Mam pytanie. 
- O co chodzi? - uśmiechnął się delikatnie. 
- Co się wczoraj stało? - zapytała niepewnie. 
- Nie rozumiem...
- Bo wczoraj byłam z Rikerem, ale powiedział, że dzwoniła do niego Rydel i że coś z Rylandem i musiał pilnie wracać do domu. - wyjaśniła. 
- Aaa, to... E nic. Ryland się wywrócił. - powiedział obojętnie. 
- Dlatego tak pilnie musiał wrócić? 
- No, bo pojechał z Ryry'm na pogotowie, ale tam skierowali ich do szpitala, okazało się, że młody ma coś z nogą i... Poszedł tak szybko, bo my nie do końca wiedzieliśmy, co robić. - wyjaśnił. 
- I? Co z Rylandem? - zapytała przejęta. 
- No nic takiego, ma coś z nogą i aktualnie ma ja w gipsie, więc ten.. No...
- O rany! Naprawdę? Jak to się stało? - wypytywała. 
- Nie wiem konkretnie, Rossa zapytaj, to znaczy, jak już się obudzi. - zaśmiał  się. 
- Nie ważne... Riker jest dziś w szkole? 
- Jeszcze nie. W szpitalu siedzieli wczoraj do... Powiem tak, ja wstałem, oni prawie wrócili. - oznajmił lekko poważniejąc. - Czyli albo nie przyjdzie na pierwsze kilka lekcji, albo w ogóle. 
- Rozumiem... Rany, mam nadzieję, że to nic poważnego... - zamyśliła się. 
- Nie masz się czego obawiać. - uśmiechnął się przyjaźnie. 
- Mam nadzieję... - westchnęła cicho, a chłopak położył dłoń na jej ramieniu i ponownie uśmiechnął się, szczerze, więc dziewczyna lekko odwzajemniła uśmiech. Po krótkiej chwili do sali weszła ruda kobieta, czyli nauczycielka od chemii, Yv postanowiła skupić sie na lekcji, więc wyciągnęła swoje rzeczy. 
- Witam wszystkich na pierwszej lekcji chemii w nowym roku szkolnym. - zaczęła uśmiechnięta nauczycielka. Z twarzy była wredna, ten uśmiech nie pomagał. - Najpierw chcę sprawdzić co umiecie z tamtego roku, dlatego rozwiążecie krótki test wiedzy z klasy drugiej. Ale ja was znam i wiem, że i tak nikt z was nie zrobiłby tego sam, więc rozwiążecie go parami. Tak, jak siedzicie...
- A co jeśli ktoś nie ma pary? - zapytał, tym samym przerywając nauczycielce, Ross. 
- Dołączysz do brata i jego dziewczyny. - powiedziała ironicznie, na co spojrzenia wszystkich w klasie padły na Rocky'ego i Yvonne. 
- To nie moja dziewczyna. - wtrącił sie Rocky. 
- Właśnie. - upomniała się Yv. 
- A więc Ross, dosiądzesz sie do brata i jego koleżanki. - kontynuowała ironicznie. No już, dosiądź się do nich. - wydała polecenie. Blondyn biorąc ze sobą krzesło usiadł na przeciwko pary. Nauczycielka rozdała każdemu po dwie kartki z zadaniami. Rocky od razu zaczął je przeglądać. 
- Poważnie? To chemia, nie matematyka! Dlaczego trzeba tu coś odliczać?! - skomentował oburzony. 
- Myślałam, że sprawisz mi te przyjemność i zapamiętasz coś z klasy poprzedniej. - warknęła nauczycielka i usiadła za biurkiem. 
- Dobra, rozumiem, że tego nie umiesz... Ok. - westchneła blondynka. - Ty też. - spojrzała na Rossa, a ten niechętnie przytaknął. 
- Dobra... Po prostu nie przeszkadzajcie... Ja to zrobię, a wy poźniej ode mnie odpiszecie, zgoda? - zaproponowała, na co Ross od razu się zgodził, a Rocky z lekkim wahaniem. Dziewczyna w prawdzie sama niezbyt rozumiała chemię, ale zadania zrobiła. Lekcja minęła w miarę szybko, oczywiście chłopcy byli kilka razy upominani, ale żadne z tych upomnień nie wyglądało, jak wcześniejsze kłótnie z nauczycielami. Kolejną lekcją był WOT. Akurat te lekcje zawsze były luźne. Nauczyciel od Wiedzy O Teatrze zwykle puszczał jakieś filmy lub gadał przez całą lekcje, a słuchał go właściwie tylko ten, kto chciał, dlatego lekcja zleciała szybko, a następną miały być języki obce czyli francuski, hiszpański i niemiecki, a złożyło się tak, że cała trójka chodzi na francuski. Na przerwach między lekcjami Yvonne widziała się z Rydel, Ellingtonem, niestety Rikera nie było na zajęciach. Zaraz po dzwonku bracia razem z Yv weszli do klasy. Te lekcje były dzielone na grupy, dlatego odbywały się one w mniejszych salach, gdzie zamiast kilkunastu podwójnych ławek były trzy rzędy ułożonych razem ławek. Rocky usiadł jak najbardziej przy oknie, obok niego Yv, a obok niej Ross, oczywiście w rzędzie ostatnim.  Ledwo kilka minut po tym, jak młodzież weszła do sali nauczycielka rozpoczęła lekcje. 
- Dobra, no to zobaczymy, co moja ukochana grupa pamięta z tamtego roku. Może... Ty. - nauczycielka uśmiechnęła sie i wskazała na Yvonne. 
- Ja? Nie... To mój pierwszy rok tutaj, wcześniej uczyłam się gdzie indziej... - zaczęła sie tłumaczyć, gdyż nie chciała odpowiadać. 
- Wiem, właśnie dlatego chcę zobaczyć, ile umiesz. No dalej. - wydała polecenie, w tej chwili blondynka wstała z miejsca. Czarnowłosa nauczycielka zaczęła pytać ją rzeczy, które tak naprawdę powinno brać się dopiero pod koniec trzeciej klasy, nie drugiej. Dziewczyna mimo to idealnie odpowiedziała. Nikomu o tym nie wspominała, ale kiedy miała czternaście lat została wysłana na dwa lata do Francji, tam wszystkiego się nauczyła. Nawet podłapała francuski akcent, dlatego szło jej jeszcze lepiej. Nauczycielka była wprost w niebo wzięta słysząc, ile umie. Uśmiechnęła się szeroko. 
- Dziewczyno, skąd umiesz to, czego nie uczą w liceum? - zapytała zdziwiona. 
- Umm... Mieszkałam dwa lata w Paryżu. Zdążyłam się go dobrze nauczyć... - odpowiedziała nieśmiało. Bracia Lynch spojrzeli na siebie zdziwieni, a następnie na dziewczynę. 
- Naprawdę? Hmm, to świetnie, twoi koledzy mogliby się od ciebie uczyć. - dodała zadowolona. - Dziękuje. Możesz usiąść, jesteś wolna. - dziewczyna właśnie tak zrobiła, chłopcy już chcieli zacząć wypytywać o to, ale usłyszeli głos nauczycielki:
- Lynch, teraz ty. - powiedziała już oschle. W tamtym roku chłopcy wraz z nauczycielką toczyli istną wojnę, nie lubili jej. Ze wzajemnością, oczywiście. 
- Który? - zapytał obojętnie Rocky i jakby łaskawie się do niej odwrócił. 
- Ty, Rocky. - uśmiechnęła się sztucznie. 
- Nie dało sie od razu po imieniu? - rzucił ironicznie i wstał z miejsca opierając dłonie na ławce. Nauczycielka miała zamiar to skomentować, ale nie zdążyła, bo po sali rozległo się pukanie do drzwi, a do sali nieoczekiwanie wszedł Riker. 


___

Okej. Dodaję ten rozdział boo... Dodaję ten rozdział dopiero dziś, bo pod poprzednią notką wielkiego zainteresowania nie było, więc ten... Hmm, jeśli pod tym postem też nie będzie komentarzy chyba jednak tego bloga sobie z Maią odpuścimy... Zobaczymy, jak będzie. Na razie mam nadzieję, że ten rozdział się spodobał i że pamiętacie coś jeszcze z poprzednich ;) 

wtorek, 11 lutego 2014

A jednak...

Jednak... Jednak wracamy! :D Mówiłyśmy, że przed feriami na pewno nic razem nie stworzymy, ja ferie już skończyłam, Maia chciała wrócić do bloga... W końcu wracamy, gdyż powiem szczerze, że stęskniłam się za pisaniem o... Tym xD Pierwszy... Kolejny rozdział, po naprawdę dłuuugiej przerwie powinien pojawić się jutro, napisałam już te dwa rozdziały, więc myślę, że spokojnie będziemy regularnie dodawać nowe rozdziały. Mam nadzieję też, że tym razem może przybędzie czytelników >_< Taak, mam nadzieję... Hmm... Zobaczymy jak to będzie. W każdym razie mam nadzieję, że cieszycie się, iż wróciłyśmy i liczę, że blog (dalej) będzie się podobał ^^

- Laura.