Po kilku chwilach Yvonne odsuneła się od blondyna.
- Przepraszam... Chyba nie powinnam... - powiedziała nieśmiało.
- Co? Umm, nie.. Nie musisz przepraszać, nie mam nic przeciwko, abyś witała mnie tak za każdym razem. - uśmiechnął się.
- To masz załatwione. - puściła mu oczko. - Ale nie do końca o to mi chodziło... - oznajmiła lekko poważniejąc.
- A więc o co? - zapytał i trochę przybliżył się do niej.
- Rocky... - powiedziała znacznie ciszej, na co Riker przytaknął, co miało znaczyć, że zrozumiał o co jej chodziło. - W każdym razie... Jak sobie radzisz? - zapytała z wyraźną troską w głosie i uśmiechneła się lekko.
- Cóż... Źle nie było, Ryland już większość dnia przespał, także... - wzruszył obojętnie ramionami.
- Pytam ogólnie... Jak sobie z nimi radzisz? - zapytała poważniej.
- A o to pytasz... Więc.. Nie jest źle, radzę sobie tutaj... Rydel zwykle ma jakieś swoje dodatkowe zajęcia, przez co czasem późno wraca, więc jeszcze trochę brakuje tutaj kobiecej ręki, ale ogółem sobie radzę. - wyjaśnił i uśmiechnął się lekko.
- Too... Może przynajmniej dziś ja mogę zastąpić te 'kobiecą ręke'? - zaproponowała z uśmiechem.
- A raczej dziewczęcą rączkę. - zaśmiał się i rozczochrał jej włosy.
- Zabawne. - rzuciła poprawiając swoje włosy.
- No przecież tylko żartowałem. - uśmiechnął się.
- No ja mam nadzieję! - zaśmiała się. - Ale tak poważne... Jeśli chcesz, naprawdę mogę ci tu pomagać. - uśmiechneła się.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale jestem przekonany, że masz swoje obowiązki, swoich znajomych..
- Tutaj muszę ci przerwać. Mieszkam sama, co równa się zero obowiązków. A i poza wami i kilkoma znajomymi ze szkoły, jeszcze nie zdążyłam tutaj nikogo poznać. - wyjaśniła z niewielkim uśmiechem.
- Chyba już o tym rozmawialiśmy? Naprawdę nie chcę, żebyś marnowala tutaj swój czas. - próbował jakoś delikatnie jej odmówić.
- Czyli najwyraźniej nie chcesz? - zapytała, po czym założyła ręke za ręke.
- Tego nie powiedziałem. - odpowiedział od razu.
- A więc jak będzie? Daj spokój, przynajmniej tak spędzimy ze sobą trochę więcej czasu. - powiedziała cicho, zwłaszcza końcówkę, uśmiechneła się i lekko złapała jego dłoń. W tym momencie blondyna przeszedł przyjemny dreszcz.
- No dobra. Przekonałaś mnie. - uśmiechnął się, na co Yvonne pomyślała tylko jedno: "jak on się śliczne uśmiecha".
- Czyli się zgadzasz? - zapytała spoglądając w jego oczy.
- No jasne. - przytaknął.
- Świetnie, więc jako twoja pomoc, proponuję właśnie w tej chwili wejść do kuchni i upiec babeczki! - zaproponowała wesoła.
- A umiesz? - zaśmiał się.
- Powiem tak... W domu wolałam sama sobie gotować. - odpowiedziała dumnie.
- Rozumiem... No więc chodźmy. - uśmiechnął się i razem weszli do kuchni, ale puścili swoje dłonie dopiero kiedy weszli do kuchni, gdyż tam był Rocky.
- Coś długo was nie było. - odezwał się wesoły, robiąc sobie coś do jedzenia.
- Cóż... Ustaliliśmy, co zrobimy i wyszło na to, że zrobimy babeczki. - odpowiedziała zadowolona Yv.
- Tak, tak.. - zaśmiał się. - Róbcie co tam chcecie, jak coś to ja będe u Rylanda. - oznajmił biorąc jedzenie i wyszedł z kuchni.
- A właśnie... Co z Rylandem? - zapytała przejmując sie.
- Wszystko dobrze... Trzy tygodnie szkoły z głowy... Jemu to nie przeszkadza, czuje się dobrze. - odpowiedział.
- To dobrze. - uśmiechnęła sie lekko. - No okej, bierzmy się za te babeczki.
- Dobra, tam jest lodówka. - uśmiechnął się szeroko.
- Nie zrobię tego sama. - zaśmiała się i podeszła do lodówki.
- To ty chwaliłaś się, że umiesz je robić, nie ja.
- Dobra, dobra, ale przynajmniej mam nadzieję, że później coś pomożesz. - puściła mu oczko.
- No jasne. - uśmiechnął się.
- Super. - pokręciła głową i zajrzała do lodówki, po czym wyciągnęła wszysykie potrzebne produkty. Samo robieni babeczek przebiegło szybko i spokojnie. Gorzej ze sprzątaniem, ale też sobie poradzili. Kiedy już byli 'wolni', spokojnie przeszli do salonu, gdzie obydwoje usiedli na kanapie.
- A więc... - zaczeła trochę nieśmiało Yv.
- Posłuchaj... Chciałbym coś ci powiedzieć... - powiedział cicho blondyn i spojrzał na nią.
- O co chodzi? - zapytała uśmiechając się lekko. Sama zaczeła domyślać się, o co może chodzić Lynch'owi.
- Właśnie Riker, o co chodzi? - zaśmiał się Rocky, który właśnie wszedł do salonu.
- Znowu ty? - mruknął blondyn i spojrzał na brata.
- Hej, jakby nie było, jeszcze tu mieszkam. - odpowiedział nadal rozbawiony.
- Masz 19 lat, mógłbyś się w końcu wyprowadzić. - odgryzł mu Riker.
- Jeszcze będziesz prosił, żebym tu został. - zaśmiał się.
- Albo żebyś się wyprowadził... Mniejsza, po co tu przyszedłeś? - zapytał już lekko rozbawiony.
- Wychodzę. Bądź poinformowany. Ryland śpi, a Rydel powinna wrócić za jakąś godzinę. - oznajmił i nie czekając na reakcę brata, wyszeł.
- O rany, jak ja mam go dość... - westchnął cicho dwudziestodwulatek.
- Daj spokój, Rocky to Rocky. - zaśmiała się cicho, ale po chwili spoważniała. - Więc.. Co takiego chciałeś mi powiedzieć? - zapytała przegryzając dolną wargę.
- Ja... O rany... Rzucam studia. - powiedział poważnie i spuścił wzrok.
- Że co?! - zapytała zdziwiona, sądziła, że powie jej zupełnie co innego. - Jak to? Riker.. Co?!
- Rzucam to. Nie daję sobie z tym wszystkim rady...
- Nie, nie, nie... Przecież godzinę temu mówiłeś zupełnie co innego... - uniosła lekko dłoń, po czym uniosła lekko jego brodę i spojrzała w jego zaszklone, brązowe oczy. - Riker, nie możesz mówić poważnie... - powiedziała niemalże szepcząc.
- Wiem, mówiłem, że daje sobie radę, ale...
- Ale co? Riker, to ostatni rok... Nie możesz zrezygnować... - mówiła cichym i spokojnym tonem. Przybliżyła się do niego i delikatnie złapała jego dłonie. - Nie takiego Rikera poznałam... Tamten mimo wszystko był silny... Nie miał zamiaru się poddać mimo, że było ciężko...
- Ten też się nie poddaje... Tylko rezygnuje z czegoś, to nie to samo. - westchnął cicho.
- Rezygnujesz z czegoś.. To prawie to samo. - oznajmiła.
- Nie... Rany, dla mnie rodzina jest zdecydowanie ważniejsza niż jakieś studia. - powiedział cicho.
- Czy ty się słyszysz?! Nie możesz, ja... Po prostu ci nie pozwalam. Riker, za dziewięć miesięcy kończysz studia...
- Może lepiej... Zapomnij o tej rozmowie... - powiedział zrezygnowany, po czym szybko wstał i bez słowa udał się do kuchni. Yvonne trochę zdziwiona, choć nie do końca, taka decyzja w końcu była ciężka, wstała i ruszyła za nim. Kiedy weszła do pomieszczenia od razu podeszła do niego i złapała za ręke, na co się odwrócił.
- Przepraszam... Masz rację, nie powinienem tego robić... I nie chcę, ale nie mam wyjścia, z tym nie dam sobie rady... - wyznał już lekko załamującym się głosem. Yv sama również ledwo powstrzymała się od płaczu. To było ciężkie również dla niej, a kiedy zobaczyła, że z oczu blondyna popłyneły łzy od razu go przytuliła, co blondyn oczywiście odwzajemnił. Czuła się okropnie, tym bardziej widząc łzy spływające po policzkach chłopaka, który już dawno przestał być dla niej tylko znajomym ze szkoły. Po jakimś czasie dziewczyna lekko odsuneła się od niego, dłonie nadal trzymała w okół jego szyi.
- Więc nie możesz tego tak po prostu rzucić. Nie teraz... Mówiłam, że będe ci tutaj pomagać... Tak zrobię. Nie jesteś tutaj sam. - mówiła patrząc w jego oczy i w między czasie delikatnym ruchem otarła jego łzy. - Nie jesteś sam...- szepneła i delikatnie musneła wargami jego mokry od łez policzek.
- I ty mówisz poważnie? - zapytał cicho.
- Jak najbardziej. - przytakneła. - Tylko się nie upieraj...
- Sam nie wiem...
- Riker... Słuchaj, zależy mi na tobie, dlatego bardzo chcę, abyś skończył te studia. Do tego naprawdę chcę ci w tym pomóc... - oznajmiła cichym tonem swojego głosu. Riker właściwie nie miał nic przeciwko, bo zależało mu, aby skończyć te studia, tym bardziej, że to ostatni rok.
- Niech będzie. - kiwnął głową, na co dziewczyna się uśmiechneła.
- Dobra decyzja. - uśmiechneła się i ponownie go przytuliła. W końcu kiedy trochę się od siebie odsuneli Yvvy pomyślała, że to może być najlepsza okazja, ale w ostatniej chwili zrezygnowała, uśmiechneła się, wzruszyła ramionami i powoli zaczeła się cofać. W tym momencie blondyn pomyślał "albo ty to zrobisz, albo Rocky zrobi to jutro w szkole..", więc już bez dłuższych zastanowień podszedł do niej i najpierw patrząc tylko w jej oczy, złożył na jej ustach czuły pocałunek, który ta z chęcią odwzajemniła...
~~~
Siema! Jakoś odżyłam :D Tak więc... Dzięki Mai wracam tutaaj :) Osoby, które czytały mojego poprzedniego bloga nie powinny być tym rozdziałem zaskoczone, bo dobrze wiedzą, że lubię pisać takie... Smutne (?) rzeczy :p Kolejny postaramy się dodać najpóźniej za dwa tygodnie, ale to się postaramy, czyli nie na 100% :)
- Laura.
niedziela, 25 maja 2014
niedziela, 11 maja 2014
Rozdział 10.
Fizyka z panem Mason minęła Yvonne szybko, za to Rocky całą lekcje przesiedział z nadzieją, że dziewczyna już się zdecydowała i wybrała właśnie jego. Kiedy tylko zabrzmiał dzwonek cała klasa od razu opuściła klasę, również Yv i bracia Lynch. Co chwilę sprawdzała swój telefon z nadzieją, że Riker napisał. Tym razem nadal nie doczekała się wiadomości od blondyna. W końcu zaczeła wahać się czy sama nie zadzwoni czy napisze... Ale w końcu zrezygnowała, bo wiedziała, że nie spał całą noc, tylko był z Rylandem, dlatego teraz pewnie jest padnięty. Poza tym i tak po lekcjach się z nim zobaczy. Kiedy tylko podniosła wzrok z telefonu ujrzała przed sobą nikogo innego, jak kochanych braci Lynch, którzy najwyraźniej ciekawi byli odpowiedzi.
- Więc..? - odezwał się w końcu Ross.
- Dlaczego ja muszę wybierać? Chłopcy... - próbowała się wywinąć, choć już podjęła te decyzję.
- Sami w życiu się nie dogadamy! - odpowiedział Ross i spojrzał na brata, a następnie ponownie na Yvonne.
- Ale... Jeżeli wybiorę jednego, ten drugi oczywiście nie będzie zły, co..? - spojrzała na chłopaków, oni na siebie i sobie przytakneli.
- Ja nie będe. - powiedział Rocky i spojrzał na Yv z delikatnym uśmiechem.
- No ja też nie. - oznajmił młodszy i również na nią spojrzał.
- Dobra, to... - wzięła głęboki oddech, przedłużając. - Romea zagra Rocky. - powiedziała cicho.
- Ha! Mówiłem! - zaśmiał się i spojrzał na blondyna.
- No dobra... - westchnął cicho. - Niech stracę. - uśmiechnął się lekko.
- Mam nadzieje, że wszystko jest ok? - blondyn przytaknął, brunet tym bardziej. - Hmm, no to widzimy się na biologii? - uśmiechnęła się lekko i ze spuszczonym wzrokiem szybko odeszła od braci. Szła przez korytarz tak naprawde nie patrząc, jak idzie, w wyniku czego na kogoś wpadła.
- Przepraszam... - powiedziała cicho i spojrzała na chłopaka, na którego wpadła. Na szczęście był to Ellington, który przywitał ją szerokim uśmiechem. - Przepraszam... - powtórzyła.
- Hej... Coś się stało? - zapytał lekko poważniejąc.
- Nic, tylko...
- Tylko..?
- Tylko trochę głupio sie czuje, bo... Ehh... Nie ważne. - odparła.
- Yvonne...
- No dobra, bo chodzi o to że na jedną lekcje musimy odegrać jakąś scenę z książki, ja zostałam miałam być z Rossem, ale Rcoky zaprotestował i wyszło na to, że jesteśmy w trójkę. Wybraliśmy książkę ’Romeo i Julia' i ja miałam wybrać, który z nich będzie grał Romea. Wybrałam Rocky'ego, ale nie wiem czy to dobra decyzja... - wyjaśniła.
- Hmm... - zastanowił się przez chwile. - Wiesz co, dobrze wybrałaś. - oznajmił z uśmiechem.
- Dobrze? Dlaczego tak uważasz? - zapyała lekko zdziwiona.
- No bo Ross zawsze dostaje, czego chce. A Rocky jako ten starszy musi mu ustępować. Na szczęście nie tym razem. - powiedział i westchnął cicho.
- Skoro tak mówisz... Dziękuje. - uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. No... A jak tam żyje się z nimi w jednej klasie? - zapytał z uśmiechem.
- Cóż... Łatwo nie jest, ale za to nie jest też nudno. - odpowiedziała i uśmiechnęła się już nieco szerzej.
- Ha, nikt nie mówił, że będzie łatwo. - zaśmiał się.
- I nie jest... Ale yolo. - zaśmiała się, jednak po chwili spoważniała. - Słyszałeś, co stało sie Rylandowi? - zapytała po chwili.
- Ta... Ale chyba bardziej współczuje Rikerowi niż Rylandowi.
- A to Dlaczego?
- Bo on z tym wszystkim zostanie. Dwóch młodszych braci plus ja, młodsza siostra i brat ze złamaną nogą, hmm... - uśmiechnął się lekko.
- No tak... Ale nie będzie z tym sam, bo ja dotrzymam mu towarzystwa. - dodała dumnie.
- No to życzę powodzenia. - uśmiechnął się szeroko unosząc kciuk.
- Przyda się?
- Oj tak! - zaśmiał się. - Więc... Ja muszę spadać na lekcje... Zapewne jeszcze się dziś zobaczymy, więc... Na razie. - powiedział i po usłyszeniu 'na razie' ze strony dziewczyny, szybko ruszył w swoją stronę, Yvonne westchneła cicho, podeszła do swojej szafki i wyciągnęła potrzebne książki, a następnie udała sie na lekcje. Do dzwonka było jeszcze kilka minut, ale ze względu na to, że poza cudownym rodzeństwem Lynch, Ellingtona i osób z klasy nikogo tutaj nie znała, więc postanowiła wejść już do sali. Gdy tylko weszła do pomieszczenia zobaczyła dyskutujących ze sobą braci, kiedy Rocky ją zauważył od razu się ucieszył i uśmiechnął szeroko. Blondynka tylko rozejrzała się po klasie, w każdej ławce były trzy miejsca, a nie tylko dwa. Westchneła cicho i podeszła do ławki, w której siedziel Rocky i Ross.
- Ja nie wiem, robicie to specjalnie? Wy się o coś zalożyliście, czy jak? - zapytała lekko rozbawiona i spojrzała na braci.
- Cóż... Jak nie chcesz siedzieć tu, Andrew siedzi sam. - oznajmił całkiem poważnie... A raczej udawając powagę, Rocky.
- Dobra, niech stracę. - pokręciła głową i usiadła pomiędzy chłopakami, bo właśnie tam było miejsce.
- A więc... Co do tej scenki... Proszę was, nauczcie się jej porządnie. - przerwała ciszę.
- Proszę cię, ja jestem aktorem, ja miałbym się czegoś nie nauczyć? - pochwalił się Ross.
- Szczerze powiedziawszy tego właśnie się obawiam...
- A ja zapamiętałem już tyle piosenek, że pare zdań to nie problem. - powiedział uśmiechnięty Rocky.
- Ale ty jesteś Romem, ty mówisz tam chyba najwięcej... W każdym razie cieszę się, że macie do tego takie podejście, mam nadzieję, że dobrze nam... WAM to wyjdzie. - uśmiechnęła się.
- O to się nie martw! Nie wiem, jak Ross, ale ja na pewno nauczę się swojej roli.
Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, więc zaraz poźniej do klasy weszła nauczycielka, która nie chcąc tracić czasu od razu rozpoczęła lekcje.
- Więc... Może najpierw ktoś zgłosi się do odpowiedzi? - zaproponowała pani Cyrus i rozejrzała się po klasie. - Tak też myślałam... - westchneła cicho, nie widząc nikogo chętnego. - No to może pan Lynch?
- Który? - zapytał z Rocky z nadzieją, że chodzi o jego młodszego brata.
- Możesz być ty... - odpowiedziała i spojrzała na braci.
- To może lepiej Ross? Jest młodszy i taaki ambitny - powiedział ironicznie. Z Rossem i biologią bywało różnie. Na początku pierwszej klasy liceum szło mu niezbyt dobrze, a pod koniec wygrał konkurs biologiczny, w drugiej znowu szło mu przeciętnie.
- Nie, nie, nie ja. - odezwał się niechętnie blondyn.
- Ja dzisiaj już byłem pytany z francuskiego, niech pani mi odpuści. - przekonywał Rocky.
- Ale to nie jest francuski, to biologia i proszę wstać, bo w tym momencie jesteś pytany. - oznajmiła poirytowana nauczycielka.
- No proszę pani... - mruknął blondyn.
- Dobra chłopcy, niech już stracę, ale pierwszy i ostatni raz, żeby było jasne... Andrew, ty dzisiaj odpowiadasz. - dokończyła. Reszta lekcji przebiegła już spokojnie, później ostatnie tak samo, w końcu zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcje, więc wszyscy równo wyszli z klasy, a następnie ze szkoły. Yvonne wraz z Rocky'm od razu po szkole udała się do Lynch'ów. Powód? Umówiła się, że dziś wpadnie do Rikera, a że Ross musiał załatwić coś innego, idą sami.
- Jednego nie rozumiem... - odezwała się Yv, przerywając ciszę.
- O co chodzi? - zapytał Rocky i spojrzał na dziewczynę.
- Więc... Jak to możliwe, że ty i Ross pyskujecie do nauczycieli bardziej niż do Rikera, a mimo to nic wam się nie dostaje? - zapytała, po czym się zaśmiała.
- Że co? - zaśmiał się. - A więc... Cóż, jestem Rocky. - poprawił swoje włosy.
- Pytam serio. - wywróciła oczami.
- Cóż... Nauczyciele lubili Rikera... Teraz lubią nas, więc nam odpuszczają. - wyjaśnił.
- Lubią was? Zwłaszcza nauczycielka od francuskiego? - uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem.
- Zwłaszcza ona. Ona nas uwielbia. - powiedział poważnie, po czym wybuchnął śmiechem.
- Dobra, nie ważne... - pokręciła głową.
- Może porozmawiamy o naszej pracy na angielski? - zmienil temat, ucieszony.
- Chodzi ci o "Romea i Julię"?
- Tak, tak. - kiwnął głową.
- To... Przecież mówiłam już, że ty będziesz Romeem.
- Ja to wiem, ale wiesz... Może jakieś próby? Przecież występujemy za swa tygodnie. - uśmiechnął się, tym razem przyjaźnie, a nie z rozbawienia.
- Cóż... Ty jesteś Romeem, sprawdź tekst i zacznij się go uczyć, ja i Ross zrobimy to samo, później zaczniemy robić próby. - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Dobra, dobra... - powiedział obojętnie, Yv to zauważyła, więc niespodziewanie przytuliła się do bruneta. Chłopakowi od razu poprawil sie uśmiech i na twarzy pojawił szeroki uśmiech.
- Łoo... Nie zdradzaj ze mną mojego brata! - zaśmiał się, mimo to odwzajemnił uścick, tak naprawdę myślał o czymś takim już od pierwszego dnia szkoły, po chwili blondynka odsunęła się od Lynch'a.
- Hej, przecież ja i Riker nie jesteśmy razem. - zaśmiała się i ruszyli dalej.
- Poważnie? Oo, trochę inaczej to wyglądało, kiedy wybiegłaś za nim z klasy i w ogóle tak romansowaliście. - powiedział rozbawiony.
- Oh daj spokój. Riker ma pod opieką ciebie, Rossa, Rydel i Rylanda ze złamaną nogą, chcę trochę mu pomóc w ogarnianiu tego domu, trochę empatii! - wyjaśniła lekko rozbawiona.
- Dobra, dobra, wygrałaś, nie jesteście razem. Jeszcze oczywiście. - wyszczerzył swoje białe ząby, na co dziewczyna tylko się zaśmiała. Rocky żartował sobie z tego, ale w głowie miał ogromną nadzieję, że Yv nie jest z Rikerem i nie będą razem.
- Zabawne. Ugh... Daleko jeszcze? - zamarudziła.
- A jesteś już aż tak bardzo zmęczona? - uśmiechnął sie.
- Ani trochę. - odpowiedziała dumnie.
- To możemy zrobić sobie jeszcze kółeczko, do szkoły i z powrotem, bo generalnie jesteśmy na miejscu. - odpowiedział zadowolony. I faktycznie, byli może minutę od domu Lynch'ów. Po wejściu Rocky od razu udał się do kuchni, więc Yvonne - za nim, jednak w tej samej chwili z kuchni wyszedł najstarszy z Lynch'ów.
- Riker! - ucieszyła się Yvonne i właściwie bez większego zastanowienia przytuliła się do blondyna. To go lekko zdziwiło, ale mimo to odwzajemnił uścisk dziewczyny, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, poirytowany jednak Rocky poszedł już bez przeszkód do kuchnii.
____
Wiitam wszystkich! Od razu kilka słów wyjaśnień: z bloga miała zrezygnować, ale pisałam z Laurą i mówiła mi, że nie ma żadnych pomysłów na rozdział do tego bloga, więc postanowiłam tutaj wrócić i coś napisać c;
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, chociaż pisany był tak na szybko :p Kolejny ja lub Laura postaramy się dodać w przyszłym tygodniu, ale to też nie wiadomo, jak wyjdzie. Na razie mam nadzieję, że ten się spodobał c:
- MMaia
- Więc..? - odezwał się w końcu Ross.
- Dlaczego ja muszę wybierać? Chłopcy... - próbowała się wywinąć, choć już podjęła te decyzję.
- Sami w życiu się nie dogadamy! - odpowiedział Ross i spojrzał na brata, a następnie ponownie na Yvonne.
- Ale... Jeżeli wybiorę jednego, ten drugi oczywiście nie będzie zły, co..? - spojrzała na chłopaków, oni na siebie i sobie przytakneli.
- Ja nie będe. - powiedział Rocky i spojrzał na Yv z delikatnym uśmiechem.
- No ja też nie. - oznajmił młodszy i również na nią spojrzał.
- Dobra, to... - wzięła głęboki oddech, przedłużając. - Romea zagra Rocky. - powiedziała cicho.
- Ha! Mówiłem! - zaśmiał się i spojrzał na blondyna.
- No dobra... - westchnął cicho. - Niech stracę. - uśmiechnął się lekko.
- Mam nadzieje, że wszystko jest ok? - blondyn przytaknął, brunet tym bardziej. - Hmm, no to widzimy się na biologii? - uśmiechnęła się lekko i ze spuszczonym wzrokiem szybko odeszła od braci. Szła przez korytarz tak naprawde nie patrząc, jak idzie, w wyniku czego na kogoś wpadła.
- Przepraszam... - powiedziała cicho i spojrzała na chłopaka, na którego wpadła. Na szczęście był to Ellington, który przywitał ją szerokim uśmiechem. - Przepraszam... - powtórzyła.
- Hej... Coś się stało? - zapytał lekko poważniejąc.
- Nic, tylko...
- Tylko..?
- Tylko trochę głupio sie czuje, bo... Ehh... Nie ważne. - odparła.
- Yvonne...
- No dobra, bo chodzi o to że na jedną lekcje musimy odegrać jakąś scenę z książki, ja zostałam miałam być z Rossem, ale Rcoky zaprotestował i wyszło na to, że jesteśmy w trójkę. Wybraliśmy książkę ’Romeo i Julia' i ja miałam wybrać, który z nich będzie grał Romea. Wybrałam Rocky'ego, ale nie wiem czy to dobra decyzja... - wyjaśniła.
- Hmm... - zastanowił się przez chwile. - Wiesz co, dobrze wybrałaś. - oznajmił z uśmiechem.
- Dobrze? Dlaczego tak uważasz? - zapyała lekko zdziwiona.
- No bo Ross zawsze dostaje, czego chce. A Rocky jako ten starszy musi mu ustępować. Na szczęście nie tym razem. - powiedział i westchnął cicho.
- Skoro tak mówisz... Dziękuje. - uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. No... A jak tam żyje się z nimi w jednej klasie? - zapytał z uśmiechem.
- Cóż... Łatwo nie jest, ale za to nie jest też nudno. - odpowiedziała i uśmiechnęła się już nieco szerzej.
- Ha, nikt nie mówił, że będzie łatwo. - zaśmiał się.
- I nie jest... Ale yolo. - zaśmiała się, jednak po chwili spoważniała. - Słyszałeś, co stało sie Rylandowi? - zapytała po chwili.
- Ta... Ale chyba bardziej współczuje Rikerowi niż Rylandowi.
- A to Dlaczego?
- Bo on z tym wszystkim zostanie. Dwóch młodszych braci plus ja, młodsza siostra i brat ze złamaną nogą, hmm... - uśmiechnął się lekko.
- No tak... Ale nie będzie z tym sam, bo ja dotrzymam mu towarzystwa. - dodała dumnie.
- No to życzę powodzenia. - uśmiechnął się szeroko unosząc kciuk.
- Przyda się?
- Oj tak! - zaśmiał się. - Więc... Ja muszę spadać na lekcje... Zapewne jeszcze się dziś zobaczymy, więc... Na razie. - powiedział i po usłyszeniu 'na razie' ze strony dziewczyny, szybko ruszył w swoją stronę, Yvonne westchneła cicho, podeszła do swojej szafki i wyciągnęła potrzebne książki, a następnie udała sie na lekcje. Do dzwonka było jeszcze kilka minut, ale ze względu na to, że poza cudownym rodzeństwem Lynch, Ellingtona i osób z klasy nikogo tutaj nie znała, więc postanowiła wejść już do sali. Gdy tylko weszła do pomieszczenia zobaczyła dyskutujących ze sobą braci, kiedy Rocky ją zauważył od razu się ucieszył i uśmiechnął szeroko. Blondynka tylko rozejrzała się po klasie, w każdej ławce były trzy miejsca, a nie tylko dwa. Westchneła cicho i podeszła do ławki, w której siedziel Rocky i Ross.
- Ja nie wiem, robicie to specjalnie? Wy się o coś zalożyliście, czy jak? - zapytała lekko rozbawiona i spojrzała na braci.
- Cóż... Jak nie chcesz siedzieć tu, Andrew siedzi sam. - oznajmił całkiem poważnie... A raczej udawając powagę, Rocky.
- Dobra, niech stracę. - pokręciła głową i usiadła pomiędzy chłopakami, bo właśnie tam było miejsce.
- A więc... Co do tej scenki... Proszę was, nauczcie się jej porządnie. - przerwała ciszę.
- Proszę cię, ja jestem aktorem, ja miałbym się czegoś nie nauczyć? - pochwalił się Ross.
- Szczerze powiedziawszy tego właśnie się obawiam...
- A ja zapamiętałem już tyle piosenek, że pare zdań to nie problem. - powiedział uśmiechnięty Rocky.
- Ale ty jesteś Romem, ty mówisz tam chyba najwięcej... W każdym razie cieszę się, że macie do tego takie podejście, mam nadzieję, że dobrze nam... WAM to wyjdzie. - uśmiechnęła się.
- O to się nie martw! Nie wiem, jak Ross, ale ja na pewno nauczę się swojej roli.
Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, więc zaraz poźniej do klasy weszła nauczycielka, która nie chcąc tracić czasu od razu rozpoczęła lekcje.
- Więc... Może najpierw ktoś zgłosi się do odpowiedzi? - zaproponowała pani Cyrus i rozejrzała się po klasie. - Tak też myślałam... - westchneła cicho, nie widząc nikogo chętnego. - No to może pan Lynch?
- Który? - zapytał z Rocky z nadzieją, że chodzi o jego młodszego brata.
- Możesz być ty... - odpowiedziała i spojrzała na braci.
- To może lepiej Ross? Jest młodszy i taaki ambitny - powiedział ironicznie. Z Rossem i biologią bywało różnie. Na początku pierwszej klasy liceum szło mu niezbyt dobrze, a pod koniec wygrał konkurs biologiczny, w drugiej znowu szło mu przeciętnie.
- Nie, nie, nie ja. - odezwał się niechętnie blondyn.
- Ja dzisiaj już byłem pytany z francuskiego, niech pani mi odpuści. - przekonywał Rocky.
- Ale to nie jest francuski, to biologia i proszę wstać, bo w tym momencie jesteś pytany. - oznajmiła poirytowana nauczycielka.
- No proszę pani... - mruknął blondyn.
- Dobra chłopcy, niech już stracę, ale pierwszy i ostatni raz, żeby było jasne... Andrew, ty dzisiaj odpowiadasz. - dokończyła. Reszta lekcji przebiegła już spokojnie, później ostatnie tak samo, w końcu zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcje, więc wszyscy równo wyszli z klasy, a następnie ze szkoły. Yvonne wraz z Rocky'm od razu po szkole udała się do Lynch'ów. Powód? Umówiła się, że dziś wpadnie do Rikera, a że Ross musiał załatwić coś innego, idą sami.
- Jednego nie rozumiem... - odezwała się Yv, przerywając ciszę.
- O co chodzi? - zapytał Rocky i spojrzał na dziewczynę.
- Więc... Jak to możliwe, że ty i Ross pyskujecie do nauczycieli bardziej niż do Rikera, a mimo to nic wam się nie dostaje? - zapytała, po czym się zaśmiała.
- Że co? - zaśmiał się. - A więc... Cóż, jestem Rocky. - poprawił swoje włosy.
- Pytam serio. - wywróciła oczami.
- Cóż... Nauczyciele lubili Rikera... Teraz lubią nas, więc nam odpuszczają. - wyjaśnił.
- Lubią was? Zwłaszcza nauczycielka od francuskiego? - uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem.
- Zwłaszcza ona. Ona nas uwielbia. - powiedział poważnie, po czym wybuchnął śmiechem.
- Dobra, nie ważne... - pokręciła głową.
- Może porozmawiamy o naszej pracy na angielski? - zmienil temat, ucieszony.
- Chodzi ci o "Romea i Julię"?
- Tak, tak. - kiwnął głową.
- To... Przecież mówiłam już, że ty będziesz Romeem.
- Ja to wiem, ale wiesz... Może jakieś próby? Przecież występujemy za swa tygodnie. - uśmiechnął się, tym razem przyjaźnie, a nie z rozbawienia.
- Cóż... Ty jesteś Romeem, sprawdź tekst i zacznij się go uczyć, ja i Ross zrobimy to samo, później zaczniemy robić próby. - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Dobra, dobra... - powiedział obojętnie, Yv to zauważyła, więc niespodziewanie przytuliła się do bruneta. Chłopakowi od razu poprawil sie uśmiech i na twarzy pojawił szeroki uśmiech.
- Łoo... Nie zdradzaj ze mną mojego brata! - zaśmiał się, mimo to odwzajemnił uścick, tak naprawdę myślał o czymś takim już od pierwszego dnia szkoły, po chwili blondynka odsunęła się od Lynch'a.
- Hej, przecież ja i Riker nie jesteśmy razem. - zaśmiała się i ruszyli dalej.
- Poważnie? Oo, trochę inaczej to wyglądało, kiedy wybiegłaś za nim z klasy i w ogóle tak romansowaliście. - powiedział rozbawiony.
- Oh daj spokój. Riker ma pod opieką ciebie, Rossa, Rydel i Rylanda ze złamaną nogą, chcę trochę mu pomóc w ogarnianiu tego domu, trochę empatii! - wyjaśniła lekko rozbawiona.
- Dobra, dobra, wygrałaś, nie jesteście razem. Jeszcze oczywiście. - wyszczerzył swoje białe ząby, na co dziewczyna tylko się zaśmiała. Rocky żartował sobie z tego, ale w głowie miał ogromną nadzieję, że Yv nie jest z Rikerem i nie będą razem.
- Zabawne. Ugh... Daleko jeszcze? - zamarudziła.
- A jesteś już aż tak bardzo zmęczona? - uśmiechnął sie.
- Ani trochę. - odpowiedziała dumnie.
- To możemy zrobić sobie jeszcze kółeczko, do szkoły i z powrotem, bo generalnie jesteśmy na miejscu. - odpowiedział zadowolony. I faktycznie, byli może minutę od domu Lynch'ów. Po wejściu Rocky od razu udał się do kuchni, więc Yvonne - za nim, jednak w tej samej chwili z kuchni wyszedł najstarszy z Lynch'ów.
- Riker! - ucieszyła się Yvonne i właściwie bez większego zastanowienia przytuliła się do blondyna. To go lekko zdziwiło, ale mimo to odwzajemnił uścisk dziewczyny, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, poirytowany jednak Rocky poszedł już bez przeszkód do kuchnii.
____
Wiitam wszystkich! Od razu kilka słów wyjaśnień: z bloga miała zrezygnować, ale pisałam z Laurą i mówiła mi, że nie ma żadnych pomysłów na rozdział do tego bloga, więc postanowiłam tutaj wrócić i coś napisać c;
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał, chociaż pisany był tak na szybko :p Kolejny ja lub Laura postaramy się dodać w przyszłym tygodniu, ale to też nie wiadomo, jak wyjdzie. Na razie mam nadzieję, że ten się spodobał c:
- MMaia
Subskrybuj:
Posty (Atom)