środa, 6 listopada 2013

Zamykamy bloga!

Trochę trudno nam o tym pisać, ale tak... Zamykamy bloga. obydwie mamy dużo nauki, obowiązków i tak naprawdę żadna z nas nie ma czasu na tego bloga, tak, akurat na tego... Może jeszcze powstanie jakaś owocna współpraca pomiędzy nami, ale na pewno nie przed feriami...

Nie wierze... Po raz pierwszy zamykam jakiegoś bloga... To nie była prosta decyzja, tym bardziej, że naprawdę lubiłam tu pisać, ale niestety coś nam nie wyszło... Mam nadzieję, że do tej pory blog Wam się podobał i nie jesteście na nas źli o te decyzję... Zrozumcie nas... Do tego bloga na pewno już nie wrócimy, ale może kiedyś, w odległej przyszłości znowu zaczniemy coś razem tworzyć...  :)
Tak więc... Dziękuje za te wszystkie komentarze, które były odpowiednią motywacją i oczywiście za czytanie go. To dla mnie... Dla nas naprawdę wiele znaczy.
Ugh... To czas, żeby się pożegnać? Chyba tak, więc... Dziękuje za Wasze wsparcie :* Nie żegnam się z Wami zupełnie, ponieważ mam jeszcze drugiego bloga (Just Say You'll Stay), ale z tym już koniec... Poza tym dziękuje za tyle wejść! Przecież mamy dopiero te 8 rozdziałów, a tu prawie 2,000 wyświetleń! Dobra, nie przedłużając... Dziękuje i pa ♥
- Laura.


To teraz kolej na mnie... Napisałam tutaj może... ze dwa, trzy rozdziały, a mimo to jestem bardzo przywiązana do tego bloga. Laura już napisała, że decyzja nie była prosta, serio, była cholernie trudna, ale w końcu ją podjęłyśmy. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nam tego za złe? A więc tak... Na tym blogu już nic nie napisze, ale za to wracam TUTAJ :) Hmm... Chyba wszystko, co najważniejsze napisała już Laura... A więc, świetnie, naprawdę wspaniale się dla was pisało, ale cóż. Nadszedł czas, aby się pożegnać... Już czas! Za wszystkie miłe komentarze, ale również te trochę mniej miłe, za wyświetlenia i za to wszystko ja również dziękuje! Jesteście najlepsi! <3 Bede tęskniła za tym blogiem, więc... Do napisania... Kiedyś?
- MMaia.

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 7.


 "Ain't No Way We're Going Home, let's go,  yeah
Let's go..."


Kiedy Riker wszedł do klasy, Yvonne zaczęła zastanawiać się, o co mogło mu chodzić, a spoko jak sam twierdzi, to skomplikowane, nie chciała pytać go o to wprost. Od razu wpadła na pomysł, aby nie pytać któregoś z Lynch'ów, tylko Ellingtona. W końcu się przyjaźnią, co znaczy, że Ratliff pewnie będzie wiedział takie rzeczy. Jednak szkoła była za duża, a przerwy zbyt krótkie, aby Yv mogła spokojnie porozmawiać z Ell'em. Lekcje minęły dosyć szybko, przez kolejne sześć lekcji trwały wojny, który będzie siedział z Yv w ostatniej ławce, ale w końcu dziewczyna zaczęła mieć tego dość i dosiadła się do Erin, która chodziła z nimi do jednej klasy. Chłopcy razem przesiedzieli ostatnią lekcje, oczywiście nie obeszło się bez upominań i zostali przesadzeni do pierwszej ławki. W końcu zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcje, zaledwie kilka minut później Yvonne czekała już przed wejściem do szkoły na Rikera. 
 - Ross! - zawołała widząc blondyna idącego z młodszym bratem. 
- Co tam? - zapytał razem z Rylandem podchodząc do niej.
 - Nie wiesz może czy Riker już wyszedł? - zapytała z nadzieją.
 - Riker? Z tego co wiem, on ma zwykle kilka lekcji więcej niż my. W końcu studia. - wzruszył ramionami.
 - Dobra, dzięki... A nie wiesz o której konkretnie kończy? 
- Chyba jakoś koło 17 - odpowiedział Ryland.
 - Tak? Super, dzięki chłopaki. - uśmiechnęła się lekko i odezwała po chwili wahania.
 - Aaa... Nie wiecie czy Ell już wyszedł? Czy on też ma do późna? 
- On i Rydel. - uśmiechnął się Ross.
 - O poważnie? No dobra, dzięki. - powiedziała szybko, wyminęła chłopaków i ruszyła przed siebie. Miała spuszczony wzrok, przez co po chwili na kogoś wpadła. Podniosła swój wzrok i przed sobą ujrzała uśmiechniętego Ellingtona.
- Uważaj, jak chodzisz. - powiedział zadowolony. 
 - Oh, przepraszam, nie patrzyłam pod nogi...
 - No to udało mi się zauważyć. A o czym to tak rozmyślasz?
 - A o niczym ważnym... Emm... Masz może chwile czasu? - zapytał niepewnie spoglądając na bruneta.
 - No pewnie. O co chodzi? - odpowiedział od razu z uśmiechem.
- Ale w sumie może spotkamy się po twoich zajęciach?
- Spoko, i tak nie mam zamiaru iść na te trzy lekcje. - zaśmiał się.
- Poważnie?
- Poważnie, poważnie, więc... O co chodzi?
 - Ciekawi mnie jedna rzecz... Ale chodźmy gdzie indziej, zgoda? 
- Pewnie, chodźmy. - przytaknął i razem ruszyli przed siebie.
 - Więc... - zaczął próbując przerwać ciszę. - Jak już mówiłam, ciekawi mnie jedna rzecz... - Nie chciała czekać na Rikera, postanowiła zapytać Ratliff'a, co było lepsze od bezpośredniego pytania blondyna o... Właściwie o ich rodzinę, była naprawde ciekawa, dlatego postanowiła zapytać.
- Jak długo przyjaźnisz się już z rodziną Lynch'ów? - zapytała po chwili ciszy.
- Z nimi? A ja wiem, z dziesięć lat, dwanaście, nie wiem, w każdym razie długo. To... To było tą rzeczą, o którą nie chciałaś pytać mnie przed szkołą? - zapytał z uśmiechem.
- Nie, nie o to chodzi... Ciekawi mnie, jak to jest... Umm... z ich rodzicami? - zapytała niepewnie, a Ell od razu spoważniał. 
- Poważnie? Nic o tym nie wiesz? 
- Znam was od wczoraj. Nie poznałam jeszcze całej historii waszych rodzin. 
- Mhym, jasne, jasne...  Więc... Zacznę od tego, że kiedy Riker miał 12 lat ich rodzice się rozwiedli, a więc Stormie sama zaczęła zajmować się piątką dzieci, ale oni zaczęli dorastać, więc zaczynało się robić coraz trudniej, a chciała, aby jej dzieciom żyło się jak najlepiej i chciała, aby niczego im nie zabrakło, więc kiedy tylko Riker skończył osiemnaście lat ich matka postanowiła zmienić pracę. Dostała się do takiej, w której nie było jej całymi dniami, ale na noc wracała do domu, tak było przez dobre trzy lata, wtedy Riker zajmował sie rozdześstwem, a jakoś w tamtym roku Stormie zaczęła zjeżdżać... W sprawach swojej pracy, wiesz... Dlatego bardzo rzadko bywała w domu, naprawdę bardzo rzadko, a Riker miał juz dwadzieścia lat, więc postanowił trochę powalczyć nad prawami do braci i Rydel i... I mu się to udało. Teraz on się nimi zajmuje... Po tym ich matka zaczęła pojawiać się w domu jeszcze bardziej rzadko niż dotychczas... A jeśli już się tam pojawia, to na kilka dni i znowu gdzieś wyjeżdża...
- Opowiedział patrząc przed siebie, westchnął cicho i spojrzał na Yvonne, która wsłuchiwała się w każde jego słowo i kiwnęła głową na znak zrozumienia. - Jakie to... Pokręcone... - odparła będąc w lekkim szoku po tym co właśnie usłyszała.
 - No tak... - przytaknął jej. - Opiekuje się młodszym rodzeństwem, studiuje i jeszcze gra w zespole?
 - Jest jego liderem. - spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. 
- I jeszcze to... - pokręciła głową. - A jak jest teraz? Chodzi mi o to, jakie relacje mają teraz z matką? 
- Chyba dobre... Fakt, można powiedzieć, że właściwie ich zostawiła, ale dlatego, aby było im lepiej... Sam nie wiem, Rydel ma z nią dobry kontakt, uwielbia spędzać z nią czas, a Riker... Hmm, z tego co wiem... Chyba nie ma takich dobrych relacji, jak jego siostra... 
- Czemu to się dziwić... W końcu przez nią musi zajmować się braćmi...
 - No tak, właściwie masz racje... Za to Rocky, Ross i Ryland chyba mają z nią normalne relacje, tego nie jestem pewny. 
- No nic... W każdym razie bardzo dziękuje, że mi to powiedziałeś. Nie chciałam pytać bezpośrednio Rikera czy jego rodzeństwo. - Nie ma sprawy i to zrozumiałe, właściwie lepiej, że zwróciłaś sie z tym od mnie, a nie do nich. To dla nich nadal ciężki temat, wątpię, żeby ktoś chciał ci to wszystko opowiedzieć. - wzruszył ramionami.
 - Dlatego zapytałam ciebie. No nic... Wracamy?
 - Tak, pewnie. - uśmiechnął się lekko. Yv również się uśmiechnęła i razem ruszyli w przeciwną stronę. Idąc zmienili temat, obydwoje dowiedzieli się o sobie jeszcze więcej i naprawdę dobrze im się razem rozmawiało. Koło godziny siedemnastej Ell odprowadził Yvonne pod jej hotel. Oczywiście dziewczyna zaproponowała Ratliff'owi, aby chociaż na chwile u niej został, ale ten niestety musiał odmówić, więc tylko sie pożegnali, dziewczyna poszła do siebie, a Ellington do siebie. Kiedy tylko Yv weszła do mieszkania rzuciła torbę na fotel i wzięła komórke do ręki. Szybko wybrała numer Rikera i zadzwoniła: 
 - Słucham? - odezwał się po chwili.
 - Cześć... Nie przeszkadzam? - zapytała niepewnie. - Nie, No coś ty, właśnie wyszedłem ze szkoły. 
 - Super, to... Moglibyśmy się spotkać? Jeśli oczywiście masz czas... - No jasne, o której ci pasuje? 
- Nie wiem... A na którą ty byś się wyrobił? - Mogę od razu. - Poważnie? 
- Ta.
 - A więc... 
- Czekaj, spotkamy sie w jakimś konkretnym miejscu czy mam pod ciebie podejść?
 - Kompletnie nie znam tego miasta, więc mógłbyś podejść. 
- Spoko, to będę za jakieś piętnaście minut. 
 - Jasne, do zobaczenia. - powiedziała uśmiechnięta i się rozłączyła.


~~~ 

Ten rozdział w końcu dodaję ja, Laura :3 Wiem, że wyszedł mi jakiś mega krótki, ale nie wiedziałam, co napisać, a w końcu ile Maia może pisać? ._. Tak no więc... Mamy ten rozdział xD Mam nadzieję, że wam się spodoba i pozostawicie po sobie ślad :) 

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 6.

" Like DAMN
You could be the one that could mess me up
You could be the one that’ll break me me... DAMN!"




Równo o godzinie 6:30 Yvonne obudził dźwięk przychodzącego sms'a. Nie chciała otwierać oczu, ponieważ promienie słońca padały centralnie na jej twarz, więc zasłoniła słońce dłonią. Dosyć leniwie sięgnęła po komórkę, która leżała obok jej poduszki. Spojrzała na wyświetlacz i zdziwił ją nadawca wiadomości, szybko odczytała wiadomość:
"Od: Riker.
Nie zaśpij do szkoły :) "
 Po odczytaniu na jej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Numer Rikera zapisała wczoraj, po tym jak zadzwonił.Po krótkiej chwili namysłu odpisała;
"Do: Riker.
Przecież nie mogę spóźnić się na pierwszy dzień zajęć. Chociaż... Z Twoimi braćmi jest to bardzo możliwe. :D "
Po wysłaniu wstała i postanowiła zacząć szykować się do szkoły. Poszła wziąć szybki prysznic, przebrała się i zrobiła lekki makijaż. Było już po siódmej, a ona od razu poszła sprawdzić komórkę, która od czasu wysłania sms'a była nieruszana. Uśmiechnęła się widząc wiadomość od Lynch'a:
"Od: Riker:
To już dla nich ostatnia klasa, może spoważnieją i w końcu, po tych trzech latach w liceum będą zachowywać się normalnie? Tak... Wszyscy mamy taką nadzieje :D "
Po przeczytaniu tej wiadomości Yv na chwilę odłożyła komórkę, zaczęła myśleć o tym, że przecież przez najbliższy rok będzie chodziła z Rocky'm i Rossem do klasy, o tym, że chłopcy są naprawdę zabawni i... "STOP! Nie myśl o nich" - pomyślała przerywając wszelkie myśli o chłopakach. Spojrzała na komórkę i odpisała:
"Do: Riker:
Tak, ja też mam :D Widzimy się w szkole? :)"
Spojrzała na zegarek, była już 7:30, szybko zerwała się z miejsca, spakowała tylko kilka zeszytów do torby, poprawiła swoje włosy, zabrała komórkę i szybko wyszła z mieszkania. Dlaczego sie tak spieszyła? Powód jest prosty, pierwsza lekcja miała zacząć się o 8, a jest juz po 7:30, dlatego nie chciała spóźnić się w pierwszy dzień szkoły. Doszła, choć bardziej dobiegła do szkoły prawie na 7:50, mając jeszcze 10 minut do dzwonka pierwsze co postanowiła, to sprawdzić telefon. Tak, Riker oczywiście odpisał, odpisał juz dawno, ale Yv nie zdążyła odczytac."
"Od: Riker:
Tak, do zobaczenia :* "
 Uśmiechnęła się do komórki i wtedy usłyszała czyiś, a właściwie nie czyjś - bardzo dobrze znajomy jej głos.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - Powiedział uśmiechnięty Riker, który kiedy tylko ją zobaczył postanowił podejść. Dziewczyna słysząc to szybko spojrzała przed siebie.
- No coś ty, miałabym nie przyjść w pierwszy dzień? - odparła uśmiechnięta.
 - No nie wiem, już nie odpisałaś. 
- Ach, tak... Myślałam, że się spóźnię i właściwie dopiero teraz odczytałam twojego sms'a.
- No jasne, rozumiem. 
- A i w ogóle dzięki za obudzenie mnie. 
- Obudziłem cię? 
- Tak, ale to dobrze, Bardzo dobrze, zaspałabym. - zaśmiała się cicho.
- O, to w takim razie nie ma za co. Mogę tak cię budzić codziennie, z tym nie ma problemu. - powiedział miło, a uśmiech ani na chwilę nie znikał z jego twarzy. 
- Poważnie? - zapytała rozbawionym tonem.
- No oczywiście. 
- Hah, dzięki, kochany jesteś. - oznajmiła uśmiechnięta i przytuliła lekko chłopaka. - Dobra, too... Zobaczymy się na jakiejś przerwie czy może dopiero po szkole? 
- Mam nadzieję, że na jakiejś przerwie. - puścił jej oczko.
- Ja też mam taką nadzieje, teraz jeszcze wytrwać z twoimi braćmi przez te siedem lekcji... Dobra, życz mi powodzenia. - Tak się złożyło, że rozmawiali ze sobą do kiedy nie usłyszeli dzwonka, a wtedy Riker stwierdził, że musi spieszyć się do klasy, ponieważ pierwsze zajęcia ma w sali a na drugim końcu budynku. Para pożegnała się ze sobą i obydwoje ruszyli w zupełnie innych kierunkach. Na szczęście Riker wszedł do klasy, kiedy nauczyciela jeszcze nie było, choć właściwie wszedł zaraz za Lynche'm. Yv natomiast weszła do sali z lekkim opóźnieniem z racji tego, że jeszcze kompletnie nie znała tej szkoły. Ale właśnie tym się wytłumaczyła, więc nauczycielka nie miała jej tego w najmniejszym stopniu za złe. Dziewczyna rozejrzała się po klasie, zobaczyła Rossa, który siedział, a właściwie przysypiał w ostatniej ławce, ale Rocky'ego nie było. Blondynka postanowiła więc dosiąść się do blondyna. 
- Ooo, Yvonne, cześć! - powiedział zadowolony.
- Hej... Gdzie Rocky? - zapytała cicho, aby na zakłócać lekcji.
- Zaspał. - odpowiedział spokojnie i jakby nigdy nic wzruszył ramionami. Yvonne już chciała odpowiedzieć, ale nauczycielka była szybsza.
- Ross, usiądź jak człowiek! - powiedziała zdenerwowana widząc, jak blondyn niemalże leży na ławce.  Chłopak niechętnie wykonał polecenie.
- Rany... Pierwszy dzień szkoły, a pani już zaczyna się czepiać? - mruknął z wyrzutem. 
- Coś ty powiedział?!
- Nie, nic. - pokręcił sprzecznie głową.
- Niech ci będzie... A gdzie twój brat? Już od początku roku zaczyna z wagarami? 
- Śpi. - zaśmiał się.
- To nie jest miejsce na żarty, Ross.
- No ale ja nie żartuje. On po prostu jeszcze śpi. - odpowiedział poważniejąc. 
- Rozumiem, że ty z braćmi i Rydel normalnie wstaliście i poszliście do szkoły, a jego nikt nie obudził?
- Ta, każdy dba o siebie. - odpowiedział obojętnie.
- Ross, nie zmyślaj, znam Rikera, wiem, że on jest odpowiedzialny i na pewno was tam pilnuje. 
- Ale ja mówię poważnie, Riker sam zaspał i wstał pół godziny później, później obudził nas, najwidoczniej o Rocky'm zapomniał. Rany, zaspał to przyjdzie na drugą lekcje. Chyba nic się nie stanie?  - Ross kłócił się jeszcze z nauczycielką przez dobre dwadzieścia minut, chociaż nie można tego nazwać kłótnią, tylko pyskowaniem Rossa do nauczycielki. 
- Ale to chyba nie jest moja wina, że on zaspał. Może żyje jeszcze wakacjami? Zresztą pretensje do Rikera, nie do mnie. Rocky właściwie jest już dorosły. - Powiedział  ironicznie, nauczycielka już miała odpowiedzieć, ale do klasy wszedł Rocky, a spojrzenia wszystkich padły na bruneta, nauczycielka i Ross byli nieco zdziwieni, a Yv tylko uśmiechnęła się pod nosem.
- To ten... Przepraszam za spóźnienie? - odparł Rocky i jakby nigdy nic podszedł do ławki, w której siedział Ross i Yvonne.
- No chyba sobie żartujesz! - powiedział z wyrzutem brunet.
- Nie. - odpowiedział zadowolony młodszy Lynch.
- Młody, spadaj z mojego miejsca! Ale już!
- Taa, zapomnij. - odparł spokojnie blondyn.
- CHŁOPCY! Już od początku roku znowu zaczynacie? Rocky, usiądź tu, w wolnej, trzeciej ławce i na przerwie dogadaj się z bratem. - wydała polecenie zdenerwowana nauczycielka. Te wszystkie kłótnie zajęły prawie trzy czwarte lekcji, a reszta klasy tylko przyglądała się Lynch'om.Rocky w końcu posłusznie usiadł w tej trzeciej ławce, nauczycielka chciała zacząć kontynuować lekcje, ale po klasie rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz potem w  nich pojawił się Riker.
- Przepraszam bardzo, ale czy mógłbym poprosić na chwilę Rossa? - zapytał blondyn wchodząc do klasy, a młodszy blondyn od razu zerwał się ze swojego miejsca, Riker spojrzał w tamtą stronę i widząc Yvonne uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła. 
- Dobra, Ross, ale zaraz wracasz do klasy. - oznajmiła pani Kendall, a bracia razem wyszli z sali. Korzystając z okazji, Rocky szybko poszedł z miejsce brata, a jego rzeczy podrzucił na ławkę obok. Po zaledwie pięciu minutach Ross wrócił do klasy, oczywiście zbulwersowany tym, że Rocky wlazł na jego miejsce.
- Ross,w tej chwili siadaj na miejsce. - powiedziała stanowczo.
- Jak mogę to zrobić, kiedy on mi to miejsce zajął?!  
- Ross... Na miejsce. - powiedział Riker, który na wcześniejszą prośbę nauczycielki został jeszcze na chwilę w klasie.Najmłodszy Lynch niechętnie zabrał swoje rzeczy i usiadł z w ławce. Nauczycielka podeszła do Rikera.
- Posłuchaj, chciałabym porozmawiać z tobą chwilę na przerwie, masz czas? - zapytała cicho.
- No jasne, w sprawie Rossa czy Rocky'ego?
- Ogólnie. Przyjdź tu po tej lekcji, dobrze? 
- Jasne, przepraszam za zakłócenie lekcji. - dopowiedział i wyszedł z klasy. Rocky "leżał na ławce", ale Yvonne szturchnęła go, kiedy nauczycielka postanowiła kontynuować lekcje. 
- Poważnie zaspałeś? - zapytała cicho blondynka.
- Ta, dzięki za sms'a. - odpowiedział uśmiechnięty. Chodziło o to, że w czasie, kiedy Ross pyskował do nauczycielki, dziewczyna obudziła Rocky'ego sms'em.
- Dobrze, więc korzystając z końcówki lekcji, chciałam wam zapowiedzieć, że czeka was projekt, który będziecie wykonywać w parach..
- A będziemy dobierać się sami? - przerwał jej Rocky.
- Nie. Już was znam i wiem, że z czegoś takiego nic nie będzie, dlatego ja was dobiorę i jutro powiem wam kto z kim jest, zrozumiano?
Cała klasa przytaknęła, kobieta zapewniła, że na jutrzejszej lekcji poda nam szczegóły. Więcej nie zdążyła powiedzieć, ponieważ przerwał jej dzwonek. Oczywiście wszyscy wylecieli z klasy jak poparzeni, jedynie Yvonne szła spokojnie. Odchodząc od klasy natknęła się na Rikera.
-  No brawo, widzę, że starszy brat bardziej umie zapanować nad braćmi niż nauczycielka. - powiedziała z uśmiechem.
- No widzisz. - uśmiechnął się. 
- A ty do...?
- Wasza wychowawczyni chciała się za mną widzieć, pewnie chodzi o Rocky'ego i Rossa.
- To to czasem nie jest sprawa dla rodziców? 
- To... Skomplikowane, wszystko wytłumaczę ci po szkole, zgoda?
- Jasne, jasne. No już, leć do nauczycielki. - zaśmiała się, na co Riker również odpowiedział śmiechem, wyminął dziewczynę i wszedł do klasy, w której nie było nikogo, tylko nauczycielka.
- A więc... Chciała się pani ze mną widzieć? - zapytał podchodząc do jej biurka. 
- A Riker, tak, tak... 
- Dobrze... O co chodzi? 
- Riker, powiedz mi... Sytuacja jest chyba o wiele gorsza niż w tamtym roku?
- Chyba nie rozumiem...
- Wiem, że od dzieciństwa wychowywała was matka, uczyłam cię, mówiłeś mi. - uśmiechnęła się delikatnie.
- A więc o to chodzi...
- Co się teraz dzieje? 
- Jaj pani pewnie już wie, teraz  ja zajmuje się braćmi i Rydel...No więc... Nasza matka bywa w domu bardzo rzadko.
- Czyli rzadko widujecie się z nią? A Ty zajmujesz się rodzeństwem? Jak sobie z tym radzisz?
- Jest bardzo dobrze.
- Na pewno? Ale jeśli Pani Stormie jest op...
- Teraz ja jestem prawnym opiekunem Rylanda i Rossa, pozostałej dwójki też, tylko, że oni są już dorośli. - przerwał jej poważnie.
- Dobrze... Rozumiem. 
- A więc to wszystko?
- Nie zupełnie... Rocky dziś spóźnił się na pierwszą lekcje.
- To tylko jedno spóźnienie, przypilnuję, aby już więcej się nie spóźniał. Zapewniam.
- Dobrze, dobrze. To tyle, ale pamiętaj, że jakbyś sobie z nimi już nie radził zawsze możesz zwrócić się do nas o pomoc.
- Sugeruje pani, że nie umiem zająć się braćmi?
- Nie do końca o to chodziło, ale tak.
- Od dłuższego czasu się nimi zajmuje i wszystko jest w porządku.
- No dobrze, skoro tak mówisz... To wszystko. 
Riker przytaknął i opuścił salę, westchnął cicho. To wszystko, te słowa nauczycielki brzmiały dla niego co najmniej dziwnie, ale postanowił już o tym nie myśleć. W końcu kto lepiej zająłby się jego młodszymi braćmi, jak nie on sam?


No heej <3 Ten rozdział znowu dodaje ja - Maia, biedna Laura ma problemy rodzinne, poza tym pisze drugiego bloga, więc... (http://say-you-stay.blogspot.com ^^). Rozdział jest... Wiem, mega pokręcony, ale mam nadzieję, że chociaż trochę wam się spodobał :D Już chcę dojść do czegoś konkretniejszego, chyba wiecie o co mi chodzi? :P Tak więc, komentujcie ludzie, komentujcie, bo to motywujee ^_^  i pa :* 

środa, 16 października 2013

Rozdział 5.

Po kliku minutach, przebrana już Yvonne wróciła do Rikera.
- Już? - zapytał widząc blondynkę, która usiadła na przeciwko niego.
- Zdziwiony? - zapytała z uśmiechem, który szybko namalował się na jej twarzy.
- Trochę... widzisz, moja siostra tak szybko by się nie przebrała. - odpowiedział również uśmiechnięty.
- Rydel? Hmm, czyli widać, że sporo się różnimy. - powiedziała z uśmiechem.
- Hmm, ale mimo to myślę, że jakoś się dogadacie.
- Och, niewątpliwie, w każdym razie.. emm... dziękuje, że tak wprowadziliście mnie do szkoły... nie będzie nudno.
- Podziękowania należą się Rydel, właściwie, gdyby nie ona, chyba byśmy się nie poznali.
- Serio? Hmm, nie wierzę, że piątka chłopców nie podeszłaby. - zaśmiała się.
- Widzisz.... a jednak.
- A więc przekaż Delly podziękowania i... w sumie, wam tez się one należą, w końcu zgodziliście się spędzić ze mną cały dzień... to wyczyn. - odparła i ponownie się zaśmiała.
- Wyczynem było wytrzymanie z nami. Zwłaszcza z Rocky'm i Ratliffem, mówię poważnie. - powiedział lekko rozbawionym tonem.
- Dlaczego akurat z nimi?
- Boo... Jakby to... To najlepsi przyjaciele, znaczy cała nasza piątka się z nim przyjaźni, ale oni to już kompletnie. Poważnie, dobrze, że nie są w jednej klasie... To byłby pogrom. - zaśmiał się.
- Hmm, może byłoby ciekawie?
- A z samym Rossem i Rocky'm nie jest?
- Jest, jest... Jest, serio. - w zabawny sposób pokręciła głową. - Ja już widzę, że ie raz będe miała przez nich kłopoty... no nic... takie życie. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się uroczo.
- Taaak, takie życie z moimi braćmi w klasie.
- Między innymi. - zaśmiała się. - Hmm... wiesz... Ross twierdził, że jesteś nudny i...
- ROSS POWIEDZIAŁ COŚ TAKIEGO?! - zaśmiał się.
- Tak, dokładnie. - widząc udawane oburzenie Rikera, również się zaśmiała. - Ale chodzi mi o to... że jednak się pomylił. Jesteś...
- Jestem...? - zapytał uśmiechnięty.
- Bardzo fajny. Dużo spokojniejszy od tamtej dwójki, ale to dobrze. - uśmiechnęła się i nieśmiało spuściła wzrok, Riker również się uśmiechnął.
- O.. to... fajnie... - odparł lekko zawstydzony.
- Dobra, już zrobiłam z siebie kretynkę, nie nieważne. - pokręciła głową i spojrzała na blondyna, ten był w nią wpatrzony i lekko uśmiechnięty.
- Nie, nie zrobiłaś. - odrzekł uśmiechnięty. - To było... urocze.- powiedział miło.
- Urocze? Haha, proszę cię... już ostatnio robię z siebie co chwilę kretynkę... dobra, zapomnijmy o tym , dobra?
- Nie chcę zapominać, to naprawdę było urocze.
- No chyba jednak nie... - zaśmiała się.
- Chyba raczej tak i nie kłóć się ze mną. - powiedział powstrzymując się od śmiechu.
- Riker... to było kretyńskie, weź zapomnij! - odparła rozbawionym tonem, cały czas patrząc na chłopaka.
- Dobra, spróbuję, ale... nie jestem pewien, czy potrafię. - mówiąc namalował się na jego twarzy szeroki uśmiech i uniósł dwukrotnie brwi.
- Umm, mógłbyś tak nie robić? - zapytała rozbawionym tonem.
- Ale jak? Tak? - ponownie dwukrotnie uniósł brwi.
- Tak! właśnie tak! - zaśmiała sie i zakryła dłonią oczy.
- Czemu? - zaśmiał się.
- Bo... No bo nie! - powiedziała nadal nie patrząc na blondyna, tak naprawdę kiedy unosił brwi, według niej wyglądał jeszcze seksowniej niż normalnie, a nie miała zamiaru od razu się zakochiwać, ani nic z tych rzeczy.
- No dobra... Już nie będe. - przytaknął w końcu i tylko się uśmiechnął. Dziewczyna w końcu na niego spojrzała i również się uśmiechnęła. Razem bardzo dobrze im się rozmawiało. Nie zwracali uwagi na godzinę, która stawała się coraz późniejsza. W końcu Riker dostał sms'a, którego odczytał po chwili;
"Od:Rydel
Riker! Gdzie ty jesteś tyle czasu?!  Rodzice się martwią... Powiedziałam im, że jesteś u znajomych... Zaraz masz pojawić się w domu!"
Po przeczytaniu wiadomości blondyn spojrzał na godzinę, dochodziła północ, najpierw postanowił odpisać siostrze, aby pod żadnym pozorem ona i rodzice się o niego nie martwili;
"Do:Rydel
Spokojnie, nie macie powodów do obaw. Powiedz rodzicom, żeby spokojnie poszli spać, ty zresztą zrób to samo, nie zapominaj,  że jutro szkoła... O mnie nie macie się co martwić, przecież nic mi się nie stanie.".
Zaraz po wysłaniu wiadomości westchnął cicho i spojrzał na Yvonne. 
- Chyba na mnie juz czas. - Oznajmił wstając.
- Akurat teraz? A tak dobrze nam się rozmawiało... - powiedziała lekko smutniejąc.
- Jest już późno, poza tym obydwoje zobaczymy się w szkole, do której nie chcę, żebyś się spóźniła, przez zaspanie sobie, czy coś... chyba mnie rozumiesz...
- Tak, tak, tak, rozumiem. - uśmiechnęła się. - Ale jest już późno, nie będziesz bał się sam wracać? 
- Ja? Mam się bać? - zaśmiał się cicho, ale widząc tylko uśmiech na twarzy blondynki uśmiechnął się lekko. - No przecież nic mi nie będzie. 
- No nie wiem... Nie chcę, żeby przeze mnie coś ci się stało...
- Przecież nic mi nie będzie... Naprawdę, nie masz się o co bać. - powiedział chcąc lekko ją uspokoić. 
- Na pewno?
- Na pewno. - uśmiechnął się nieco szerzej i podszedł do niej.
- No dobrze... ale masz zadzwonić, jak tylko dojdziesz do domu, jasne? 
- Rozumiem, że do tego musisz dać mi swój numer? - zapytał unosząc dwukrotnie brwi.
- Znowu to robisz! - zaśmiała się zasłaniając sobie oczy dłonią. 
- Oj, przepraszam, już nie będe! - uśmiechnął się z rozbawienia, podszedł do Yvonne, złapał jej dłonie i odsłonił jej oczy.
- Na pewno nie będziesz? - zapytała uśmiechając się przy tym lekko.
- Postaram się, JEŚLI...
- O, czyli jest jakieś jeśli.
- Tak, zawsze musi być. - uśmiechnął się. - Jeśli powiesz mi, dlaczego to tak ci przeszkadza? 
- To nie przeszkadza, tylko...
- Tylko? - zapytał nadal trzymając jej dłonie.
- Dowiesz się w swoim czasie. - Oznajmiła pewnie i wystawiła mu język, na co chłopak lekko przymrużył oczy.
- Czyli kiedy? 
- Hmm, za krótko się znamy, abym mogła ci powiedzieć. 
- Abyś mogła mi powiedzieć, kiedy mi powiesz, czy ogólnie, kiedy mi powiesz? 
- Co? Aaa... powiem ci w swoim czasie, tyle  w temacie. - odpowiedziała zadowolona.
- No dobra, nich ci już będzie.Ale jeśli chcesz, abym do ciebie zadzwonił, kiedy juz dotrę, musisz dać mi najpierw swój numer? - zapytał uśmiechając się.
- Ale do tego musisz mnie puścić. 
- Nie muszę... Możesz już dyktować, zapamiętam numer. - odparł uśmiechając się z rozbawienia.
- Hmm, mnie pasuje, więc zapamiętuj, 7... - zaczęła dyktować rozbawiona.
- Dobra, czekaj, czekaj, zapiszę. - zaśmiał się i puścił dziewczynę, sięgnął do kieszeni po komórkę.
- Dobra, wpisz tutaj swój numer. - uśmiechnął się podając jej iPhone'a. Dziewczyna od razu go wzięła i wpisała swój numer, a następnie oddała komórkę Rikerowi.
- Dobra, to... do jutra? - zapytał wycofując się.
- Tak, emm... - chwile sie zawahała, ale później podeszła do blondyna i go przytuliła, chłopak właściwie zrobił to samo. Stali wtuleni w siebie przez jakiś czas, w ciszy, w końcu jednak Yv cofnęła się o krok. 
- To... dziękuje za dzisiaj. - uśmiechnęła się, zrobiła krok w jego stronę i lekko pocałowała w policzek. 
- Do jutra... - dodał jeszcze lekko uśmiechnięty i wyszedł. Dziewczyna zamknęła za nim drzwi i od razu przypomniała sobie, że przecież Riker zostawił u niej bluze. Szybko po nią poszła i równie szybko wyszła za nim na korytaż.
- Riker..? - pobiegła na schody, gdzie zastała blondyna. 
- Riker, czekaj... - powiedziała cicho, aby nikogo nie obudzić, w końcu dochodziła północ, ale jednak wystarczająco głośno, aby chłopak usłyszał. On od razu się odwrócił, Yv podbiegła do niego.
- Chyba coś zostawiłeś... - powiedziała nieśmiało podając mu bluzę.
- O, racja, dziękuje bardzo. - Odpowiedział uśmiechnięty biorąc bluzę. 
- Nie ma sprawy, too.. do jutra. - Riker jeszcze się uśmiechnął i ruszył dalej w stronę wyjścia, a blondynka wróciła do siebie.
Po około 30 minutach Riker był już w domu. Oczywiście przywitała go rozzłoszczona Rydel, która przywitała co jakimś "kazaniem". Później chłopak poszedł do siebie, ale po chwili do pokoju Rikera wszedł Rocky.
- Hej... eee... musimy pogadać... - zaczął niepewnie brunet.
- No spoko, o czym?
- Boo, chcę wyprostować jedną sprawę, dotyczącą Yvonne... 
- A właśnie... ja w sumie tez muszę ci coś powiedzieć, to... mów pierwszy. 
- Ja? Eee, nie, lepiej ty pierwszy.
- Dobra, spoko, więc chodzi o to, ż...
- Albo dawaj, razem powiemy. - zaproponował uśmiechnięty Rocky.
- Razem? 
- Ta, dlaczego nie, no dawaj...
- Dobra, to... to na trzy, jeden... dwa... 
- Chyba sie zakochałem w Yvonne... - powiedzieli równocześnie i spojrzeli na siebie zdziwionym wzrokiem.
- Żartujesz sobie? Jak to się w niej zakochałeś?! - zapytał zdziwiony młodszy Lynch.
- No normalnie, byłem u niej, gadaliśmy, śmialiśmy się i... o właśnie, musze do niej zadzwonic.
- Ooo, jej numer też masz?! 
- Spokojnie... Powiedziała, żebym zadzwonił, jak dotrę. 
- Mhym, to... odpuszczamy sobie?
- Czy niech lepszy zwycięży? - zaproponował Riker unosząc pytająco brew.
- Niee... 
- Umawialiśmy się, że jesli spodoba nam się obu...
- Wim, co mówiliśmy, ale... no zobaczymy, może mi przejdzie, kiedy będe z nią w jednej klasie? Zobaczymy?
- Zobaczymy - przytaknął Riker. Bracia jeszcze przez jakiś czas razem rozmawiali, ale kiedy zorientowali się, że powoli dochodzi druga w nocy, Rocky wrócił do siebie i obydwoje poszli spać, oczywiście najpierw myśleli o Yvonne.


Siema, siema :3 Kolejny rozdział znowu dodaję ja, ponieważ biedna Laura ma duuużo nauki i problemy rodzinne :c
W każdym razie liczę na to, że rozdział wam się spodobał i mam nadzieję, że wyrazicie swoją opinie w komentarzach. Serio, liczę na komentarze, ponieważ one bardzo motywują <33 

- MMaia <3

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 4.

Powoli zaczynało robić się późno, a szóstka przyjaciół razem bawiła się w najlepsze i nikt nie planował przerywać zabawy. Dopiero Riker zorientował się, która jest godzina i będąc najstarszy postanowił być też tym najodpowiedzialniejszym.
- Dobra, nie chcę psuć wam zabawy, ale... Pragnę przypomnieć, że zbliża się dziesiąta.
- O i co z tego? - zamarudził Ross.
- A to, że ty, jako jeszcze niepełnoletni nie możesz się włóczyć sam po dziesiątej. - Wyjaśnił najstarszy.
- Ale jestem ze starszym bratem. - odpowiedział zadowolony.
- No właśnie, z bratem, a powinieneś być z rodzicami. - zaśmiał się.
- Ty jesteś już dorosły, po co mi rodzice?
- A po to, żeby cię nie zgarnęli.
- Emm, chłopcy... - wtrąciła się Yvonne, a bracia od razu na nią spojrzeli. - Teoretycznie, ja też nie jestem jeszcze pełnoletnia. - objaśniła nieśmiało.
- Jak to? Nie masz jeszcze osiemnastki? - zapytał zdziwiony Riker.
- Niestety. - wzruszyła bezradnie ramionami. - Dopiero w połowie października, jeszcze ponad miesiąc...
- O, przynajmniej będziemy wiedzieć, kiedy złożyć ci życzenia urodzinowe. - zażartował Rocky.
- A no widzisz... Kolejny powód, aby już wracać. - dopowiedział najstarszy blondyn.
- O rany... Myślisz, że już od razu by nas sprawdzali? - zapytał z ironią Ross.
- Możliwe, wolę nie ryzykować. - odpowiedział najstarszy spośród Lynch'ów.
- Riker ma racje. - przyznała Rydel, a Ellington jej przytaknął.
- A widzisz, Ross. Spokojnie, jutro też się spotkacie, w końcu chodzicie razem do klasy, tak? - odrzekł Riker.
- No tak... Dobra, już i tak nie wygram. - powiedział zrezygnowany najmłodszy.
- Too... - zaczęła Yvonne. - Ja też będe już wracała.
- Czekaj... Emm... Ja cię odprowadzę. - odezwał się Rocky.
- Ty też masz ledwo po osiemnastce, wracasz z nami. - powiedziała uśmiechnięta Rydel i przytuliła brata.
- No to ja cię odprowadzę. - Oznajmił Riker.
- A on może! - krzyknął Rocky i udał oburzenie.
- Ale on może łazić gdzie chce i o której chce. - odezwał się Ratliff.
- Serio? Chce ci się mnie odprowadzać? - zapytała dla pewności Yv.
- Tak, tak. Jest już późno, jeszcze coś ci się stanie. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
- To w porządku. - uśmiechnęła się. - Too... - odwróciła się do reszty. - Bardzo dziękuje wam za to.. za to. Ogółem sądziłam, że w tej szkole raczej nie spotkam osób, z którymi tak dobrze się dogadam. Po prostu... ciesze się, że was poznałam. - powiedziała patrząc na każdego z osobna.
- My też się cieszymy! - odparł uśmiechnięty Rocky, podszedł do dziewczyny i przytulił ją, a ona między czasie się zaśmiała.
- Tak, emm... Rocky, daj spokój. - mruknęła wesoła Delly.
- Jasne, jasne... - odparł od niechcenia i odsunął się od Yvonne.
- Do jutra? - zapytał uśmiechnięty Rocky,
- Do jutra. - Przytaknęła i uśmiechnęła się. - Pa. - pomachała jeszcze reszcie i odwróciła się w stronę Rikera.
- Pa, Yvonne. - powiedziała, jak zawsze wesoła Rydel.
- Tylko ich pilnuj. - powiedział cicho Riker do siostry, na co ona przytaknęła i razem z braćmi i Ellingtonem zaczęła iść w stronę domu.
- A więc, możemy iść. - powiedział blondyn podchodząc do Yv, ona tylko się uśmiechnęła i razem ruszyli w wyznaczonym kierunku.
- Tak więc, jak spodobało ci się w jednej klasie z moimi braćmi? - zapytał przerywając ciszę.
- Hmm, a wiesz... Nie najgorzej. - odpowiedziała uśmiechnięta.
- To dopiero początek... zobaczymy, jak będzie później. - uśmiechnął się.
- Powiem tak; po pierwszym dniu już wiem, że będzie ciekawie..  A ja będe w to wszystko wplątana-  powiedziała ze śmiechem.
- Poważnie? Hmm... zobaczysz, na co ich stać.
- Cóż, przynajmniej nie będzie nudno.
- O nudę z nimi nie masz się co martwić, naprawdę.
- Uuu, mam się bać? - zaśmiała się.
- Nie, nie musisz... - odpowiedział rozbawionym tonem.  - No, a poznałaś kogoś innego? No wiesz, porócz nas?
- Jak? Twoi bracia nie odstępowali mnie na krok.
- Hmm, to rzeczywiście, może być ciekawie. - pokręcił głową.
- Tak... Riker...
- Tak?
- Mam pytanie...
- Słucham uważnie.
- Powiedziałeś, że Brad nie odszedł ze szkoły, tylko go wywalili, zgadza się?
- Tak, to prawda.
- Więc... Wywalili go... Ale za co?  - zapytała zaciekawiona.
- Naprawdę nic ci o tym nie wspominał?
- Mówił, że sam odszedł, bo go to nie interesuje, był zapisany na kierunek muzyczny i takie tam.
- Hmm, musisz poważnie porozmawiać z bratem...
- O co ci chodzi?
- On uwielbiał te szkołę... Uwielbiał muzykę, przykładał się do wszystkiego, ale... ale po prostu nie przestrzegał regulaminu szkoły. Kilka razy podpadł samej dyrektorce, więc ta była zmuszona go wyrzucić ze szkoły, a był już pełnoletni, więc nie musiała mówić o niczym rodzicom... - powiedział poważnie.
- Czyli lubił te szkołę..?
- Uwielbiał ją... był załamany, kiedy go wyrzucono.
- Rozumiem... szkoda...szkoda, że o niczym mi nie powiedział... Jestem ciekawa czy Cara o tym wie, chociaż... Masz rację, muszę z nim porozmawiać. - uśmiechnęła się delikatnie. - W każdym razie... jest już naprawdę późno... trafisz później sam?
- Oh, proszę cię! Jestem już dorosły, poza tym doskonale znam to miasto, nie masz się co martwić. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, który właśnie namalował się na jego twarzy.
 - Mam taką nadzieję... W zasadzie... Już niedaleko.
- Super, więc chodźmy. - Yvonne przytaknęła i razem nieco przyśpieszyli kroku. Po drodze jeszcze dużo rozmawiali na różne tematy, w końcu, po około piętnastu minutach doszli na miejsce.
- No, więc... Doprowadziłem cie cało. - zaśmiał się.
- Tak, tak, tak i bardzo za to dziękuje. - odparła uśmiechnięta. - Hmm, może wejdziesz?
- Oj nie, jest już późno, wiesz, będą się niepokoić o mnie. - Uśmiechnął się.
- Serio?
- Tak. Lub bracia najzwyczajniej będą zazdrośni. Tak... jedno z dwóch. - Pokręcił głową.
- Ale na pewno? - zapytała jeszcze raz, dla większej pewności.
- Na pewno, na pewno. - odpowiedział nadal uśmiechnięty.
- No dobrze... - powiedziała już zrezygnowana.
- Także... - zaczął, ale nie dokończył, ponieważ obydwoje poczuli na sobie zimne krople deszczu.
- Ach, widzisz... Chyba musisz wejść, chociaż na chwilę, aż ten deszcz minie... - zaśmiała się. - Teraz już nigdzie cię nie puszczę. - puściła do niego oczko.
- Dobra, wygrałaś... - powiedział ze śmiechem. Razem weszli do hotelu, oczywiście wylądowały na nich spojrzenia wszystkich hotelowych gości. Jednak dumnie poszli w stronę windy.  Szybko znaleźli się na piątym piętrze, a następnie weszli do apartamentu Yvonne.
- Z góry przepraszam za... TO, ale jestem tutaj od wczoraj i nie do końca zdążyłam się rozpakować, chyba sam rozumiesz...
- Jasne, spoko. Mam trzech braci, bałagan w pokoju nie jest mi obcy. - powiedział uśmiechnięty.
- Także spoko. - odwzajemniła uśmiech. - Więc, emm... Może najpierw daj te mokrą bluzę, a ja postaram się o to, aby jak najszybciej wyschła.
- O, tak, jasne. - przytaknął, ściągnął z siebie mokrą od deszczu bluzę i podał ją dziewczynie. Ona tylko ładnie sie uśmiechnęła i poszła do  łazienki, a tam powiesiła jego bluze i szybko do niego wróciła.
- To, może chcesz coś do picia? - zaproponowała z uśmiechem, który nie znikał z jej twarzy.
- Nie, dzięki. - uśmiechnął się lekko.
- Dobra... Ja cię tu na chwilę zostawię, a sama skoczę się przebrać, zgoda?
- Pewnie, poczekam. - Ponownie się uśmiechnął, a dziewczyna kiwnęła głową i pobiegła do jednego z pokoi.
Riker w między czasie wyciągnął swoją komórkę. "1 nowa wiadomość", "Od: Rocky". Blondyn domyślając się już treści sms'a od razu go odczytał; "Siema bracie, mam nadzieję, że pamiętasz jeszcze o naszej umowie?". Riker uśmiechnął się pod nosem, a następnie wziął się za odpisywanie. "No jasne, jasne. Nie masz się czym przejmować". Nie myśląc długo wysłał wiadomość, usiadł  na fotelu czekając na Yvonne.


Witam, witam! Z tej strony nie Laura, a Maia ^^ 

Laura zaproponowała mi współpracę, więc oczywiście się zgodziłam ^^ Mam nadzieję, że jakoś mnie przyjmiecie, a co najważniejsze, że spodoba wam się moja, a raczej nasza praca :)) Tak więc... eee... nie mam pojęcia, co tu jeszcze napisać, więc napisze tylko to, że mam nadzieję, iż mój pierwszy rozdział tutaj wam się spodobał i zostawicie po sobie komentarz.


~ Maia <3

piątek, 4 października 2013

Rozdział 3.

      Rocky szybko dołączył do Yvonne i Rossa. Uśmiechnął się z satysfakcją i spojrzał na brata, a następnie na Yv. 
- Więc... Yvonne, wychowawczyni przydzieliła mnie, abym pokazał ci szkołe. - powiedział po chwili ciszy. 
- No pewnie, nie kłam. - Zaśmiał się Ross. 
- Nie kłamie! 
- Poważnie?
- Właśnie, poważnie? - zapytała blondynka i spojrzała na chłopaka. 
- Tak, tak, poważnie. Zatrzymała mnie w sali, żeby mi to powieidzieć. - odpowiedział brunet. 
- I dlaczego akurat ciebie? - zapytał niedowierzając blondyn. 
- Bo tak... No w każdym razie, od jutra będziemy mogli spędzać ze sobą każdą przerwę... Oczywiście będę pokazywał ci szkołe, która jest ogromna i...
-... I zdarzysz pokazać jej ją w jeden dzień. - dokończył za brata Ross. 
- Dobra, możecie dokończyć te rozmowę w domu? Teraz chodźmy na te salę, chociaż tam nię bądźmy spóźnieni. - Zaśmiała się Yv i razem z chłopakami przyspieszyła. Po dosłownie kilku minutach byli na wielkiej sali, na środek wyszedł dyrektor i zaczął omawiać rożne zasad, wymagania itp. Ross i Rocky oczywiście byli wielce znudzeni, dlatego zaczęli się wygłupiać. Dopiero po około godzinie mogli już spokojnie wracać. Przed tym jednak dostali plany zajęć na cały tydzień. Kiedy tylko Yvonne otrzymała plan postanowiła wracać, w końcu poza Lynch'ami i Ellingtonem nikogo jeszcze tutaj nie znała. Dochodziła do wyjścia, kiedy usłyszała już znajome jej głosy. "Rocky..." - to było pierwsze, o czym pomyślała, jednak mimo to się nie obejrzała i póki  co, wcale nie miała takiego zamiaru. Westchneła cicho i z lekko spuszczonym wzrokiem szła przed siebie. 
- Yvonne! - zawołał po dłuższej chwili Rocky i podniegł do dziewczyny.  - Uciekasz tak bez pożegnania? - uśmiechnął się. 
- Przecież nie ma takiej potrzeby, jutro widzimy się na zajęciach, racja?
- A no tak... Ej, a może gdzieś z nami wyskoczysz?
- Ja? Eee... To chyba nie jest dobry pomysł. 
- Dlaczego nie? To świetny pomysł! Przy okazji trochę nas poznasz, skoro mamy chodzić do jednej klasy... Dobrzeby było się znać, mam racje?
- No w sumie masz, ale...
- To super! - ucieszył się brunet i na chwilę odwrócił. - Chodźcie tutaj! - zawołał, a zaraz potem podeszła do nas reszta. 
- To jak... Gdzie się wybieramy? - zapytał dochodzący Ross. 
- Chodźmy na pizzę, jestem głodny. - odpowiedział starszy brunet i się zaśmiał. 
- Rocky, ty zawsze jesteś głodny. - wtrąciła się Delly. 
- Ale to w sumie dobry pomysł. Chodźmy na te pizzę. - oznajmił Riker. 
- Yvonne, idziesz z nami? - zapytał po chwili Ross. 
- Umm, ta, w sumie mogę. - kiwnęła głową.
- Spoko, to idziemy. - powiedział zadowolony Rocky i wszyscy razem ruszyli w stronę wyznaczonego miejsca. W drodze panowała cisza, było cicho, ale Rocky i Ellington wlekli się na pozostałymi i wygłupiali się przy tym. 
- To... - zaczęła Rydel chcąc przerwać panującą ciszę. 
- To może opowiesz nam coś o sobie? - dokończył za siostrę Ross i zwrócił się w stronę Yv. 
- Chyba nie ma co opowiadać. - odpowiedziała szybko. 
- Na pewno jest, no dawaj, poźniej my opowiemy ci o sobie i Ell. - uśmiechnęła się Rydel. 
- Dobra, to... Pochodzę z Londynu. Mam starszego brata, Brada i starszą siostrę, Carę... Zostałam wysłana do tej szkoły wbrew mojej woli. - powiedziała obojętnie i spojrzała na pozostałych. 
- Czyli, że... Nie chciałaś iść do tej szkoły? - zastanowił się Riker. 
- Ani troche... W Londynie zostawiłam wszystkich przyjaciół...
- Cóż, tutaj zyskałaś nowych. - uśmiechnęła sie Delly, na co Yv lekko sie uśmiechnęła. 
- Ale poważnie... Ta szkoła sprawiła aż takie złe wrażenie? - zapytał Ross. 
- Nawet nie... Z opowieści Brada domyślałam się, że będzie tu zupełnie inaczej... - uśmiechnęła się lekko. 
- A jednak. - odparł Ross. - Ale bez obaw, ze mną...
- I Rocky'm. - wtrąciła się Delly. 
- Tak... Ze mną i Rocky'm wszystko będzie ok. - uśmechnął się. 
- Naprawdę? - zapytała niepewnie Yvonne. 
- Tak, a jak nie z nimi, to zawsze możesz widywać nas na przerwach, jakby nie było, to jeden budynek. - powiedział Riker i uśmiechnął się lekko. 
- Mam taką nadzieję. - odpowiediała blondyna i uśmiechnęła się lekko.  - No dobra, teraz słucham was. 
- O, to może być ciekawe. No, mówicie chłopaki. - Zaśmiała się Delly. 
- Wcale nie takie ciekawe. - rzekł Rossy. 
- Mów za siebie, bracie. Moje życie jest ciekawe. - Zaśmiał się najstarszy blondyn. -No, ale w każdym razie... Emm, razem z Ell'em, Rydel, Rocky'm i Rossem mamy zespół, nazywamy się R5. Można powiedzieć, że jestem liderem zespołu, gram w nim na basie i śpiewam. - powiedział dumnie i uśmiechnął się. 
- Ja gram na keyboardzie i czasem śpiewam. - wspomniałam Rydel. 
- Ja na gitarze i śpiewam. - odparł blondyn. 
- Dobra, zapamiętam. - uśmiechnęła się Yv. - A... A Ellington, Rocky i Ryland?
- Rocky gra na drugiej gitarze i też śpiewa, Ratliff gra na perkusji, a Ryland nie jest w zespole. - odpowiedział Riker. 
- Nie jest?  - lekko się zdziwiła. 
- Nie, Ryland woli sport. On jest kimś na kształt menadżera zespołu. - powiedział lekko uśmiechnięty. 
- Mhym, jasne...
- A Ty na czymś grasz? Nie wiem, masz zespół, czy gdzieś śpiewasz? Czy wolisz zupęłnie co innego? - wypytywała się blodnynka. 
- Hmm, w Londynie ojciec mojej przyjaciółki miał całkiem dobry klub. Czasem tam śpiewałam. Oprócz tego gram na gitarze i pianinie i czę się grać na basie... - opowiedziała trochę niepewnie. 
- Na basie mówisz? - zapytał Riker dwukrotnie unosząc brwi. 
- Tak... Uczę się... Znaczy przede mną jeszcze mega długa droga. Wydaje mi się, że to raczej sobie odpuszczę. Zaczyna się szkoła, poza tym wcześniej uczył mnie mój kuzyn, teraz raczej nie ma jak...
- Ja mogę cię uczyć! - Zaśmiał się Riker. 
- Poważnie? 
- No tak... Oczywiście jeśli chcesz. 
- Może lepiej nie... Chodzisz na ostatni rok studiów, poza tym masz zespół, nie chcę zabierać twojego czasu. - uśmiechnęła się lekko. 
- O, daj spokój, na pewno znajdę czas. - odwzajemnił uśmiech. 
- Serio?
- Tak, mówię ci, że serio. - skinął głową. 
- To w takim razie okej... - powiedziała nadal uśmiechnięta. 
- Ej, Yvonne, a w ogóle, to dzie ty teraz... No wiesz... Mieszkasz? - zapytał ciekawy Ross. 
- Teraz... I przez cały rok szkolny... W hotelu, niedaleko szkoły. - odpowiedziała. 
- Mhym...
- Aaa... Po co ci to wiedzieć? - zapytała unisząc pytająco brew. 
- Nie po nic, tak pytam... Z czystej ciekawości. - Zaśmiał się. W tej chwili do tej grupki dołączył Ellington i Rocky. 
- Noo, już dochodzimy. - odezwał sie rozbawiony Rocky. 
- Coś nas tu ominęło? - zapytał Ell. 
- Tak, Riker będzie uczył Yvonne grać. - odpowiedział Ross. 
- Na gitarze? Ja umiem, ja mogę cię uczyć. - powiedział od razu. 
- Nie, nie na gitarze... - odezwała się Yv. 
- Na basie, przykro mi, braciszku. - Zaśmiał się najstarszy. 
- Po co ci bas? - zapytał trochę zmieszany Ellington. - Bądźmy szczerzy, jak umiesz grać na gitarze, bas to żadna filozofia. 
- Oj, mów za siebie. To naprawdę trudne. - oznajmił Riker. 
- Nie sądzie... W każdym razie, jeśli tylko zechcesz, jeśli znajdziesz czas na naukę czegoś trudniejszego, jestem w stanie udzielić ci kilku lekcji gry na perkusji. - uśmiechnął sie szeroko. 
- Emm, dzięki, ale chyba nie skorzystam.  Wolę skończyć naukę gry na basie i tutaj zgodzę się z Rikerem, to dosyć trudne. 
- Jakie tam trudne... Ale jak chcesz jak na basie też umiem grać. - wtrącił się Rocky. 
- Dobra, skończmy ten temat, bo ja zacznę ją uczyć grać na tym basie. - oznajmiła Rydel i sie zaśmiała. 
- Oj Delly, Delly, ty to chyba nie umiesz na nim grać. - Zaśmiał sie Rocky. 
- I na tym zakończymy te dyskusję. - powiedziała uśmiechnięta. 
- Dziękuje!  - powiedziała rozbawiona całą sytuacją, Yvonne. 
- Dobra, chodźmy. - pokręcił głową i Ratliff i wszyscy zgodnie przyspieszyła. Po zaledwie kilku minutach doszli na miejsce, wszyscy zajęli miejsca przy stoliku. Yvonne "wylądowała" między Rikerem, a Rocky'm. 
- Dobra, to skoro Riker jest najstarszy, jest liderem zespołu, więc to on dzisiaj stawia. - oznajmił zadowolony Rocky, na co wszyscy (z wyjątkiem Yv) przytakneli. 
- No zapomnij, młody. - odparł Riker. 
- No co? Chociaż ten jeden raz. 
- Chociaż ten jeden raz? Oststnio ja musiałem zamówić ci pizzę, bo byłeś na to zbyt leniwy, oststnio to ja stawiałem ci kebaba... Kontynuować? - zapytał unosząc pytająco brew. 
- Dobra, dobra... O! Ell jest zaraz za Rikerem...
- Zapomnij. - odparł Ellington, zanim ten zdążył dokończyć. 
- Too... Delly, Delly moja ty kochana siostrz...
- Nie ma mowy! Rocky, ty zaproponowałeś, ty stawiaj! - oznajmiła Rydel. 
- O boże, wybierzcie te głupią pizzę, ja zamówię i stawię! - oznajmiła po chwili lekko poirytowana Yvonne. 
- Chłopaki... - odezwała się Delly. 
- Dobra... Ja stawię. - powiedział w końcu Riker. - Ale na pół z Rocky'm. 
- Hahaha, zapomnij! - Zaśmiał się młodszy brunet. 
- Zapomnij? Chodź, przydaj się na coś.
- Dobra... To może najpierw wybierzemy?
Riker przytaknął i wszyscy zaczeli wspólnie wybierać pizzę. W końcu, po około dziesięciu minutach wybrali.
- No, a więc te, tak? - zapytał dla pewności Rocky, wstając z miejsca. 
- Ta... Nie. - odezwała się niepewnie Yvonne. 
- Hem? Dlaczego nie ta? - zapytał zdziwiony. 
- A to dlatego, że jest w niej jakaś szynka, a ja nie jem mięsa. - oznajmiła. 
- Dobra... To...
- Ja nie będę jadła, spoko. - uśmiechnęła się. 
- To wybierz sobie inną. - powiedział uśmiechnięty Riker. 
- Nie, dzięki... Chyba każda tu zawiera chcoiaż trochę czegoś, czego nie jem. Tak... Jestem dosyć wybredna. - pokręciła głową. 
- Jasne... To może zapiekankę? - zaporponował Rocky. - bez mięsa czy coś z tych rzeczy. 
- Dobra, może być... 
- To chodź bracie. - Riker poklepał brata po ramieniu i razem odeszli od stolika i poszli zamówić. Podeszli w odpowiednie miejsce i złożyli zamówienie, kazano im chwile zaczekać.
- Dobra, co ty odwalasz? - przerwał ciszę blondyn. 
- O czym ty znowu mówisz? - zapytał zdziwiony. 
- Z tą gitarą... No sam wiesz...
- Ooo, nasz Rikuś jest zazdrosny? - Zaśmiał się młodszy Lynch. 
- O ciebie? Taa... Zabawny jesteś. 
- Ej, ale serio... Yvonne wydaje się być fajna...
- Czyli jednak mam być zazdrosny? - Zaśmiał sie tym razem Riker. 
- Nie... Fajna, że fajna, ale w ten... No tylko jako koleżanka... - powiedział cicho brunet. 
- Na pewno..? - zapytał na pewności. 
- W sumie... Ej, a tobie się podoba? - zastanowił sie Rocky. 
- Wydaje się być w porządku. - wzruszył ramionami. 
- Chodzimy do jednej szkoły. - stwierdził młodszy brat. 
- A ty do klasy. - pokręcił głową blondyn. 
- Taa, ale w sumie jest jeszcze Ross i Ell...
- ROCKY! 
- Nie drzyj się tak, czego chcesz?
- Rocky... Musimy się umówić...
- O co chodzi?
- Jeśli kiedyś... No po prostu tak na przyszłość... 
- Mów o co chodzi? Konkrety. 
- Bo jak w niedalekiej przyszłości Yvonne spodoba się któremuś z nas dwojga, odpuszczamy. - oznajmił poważniając. 
- No... No dobra, niech będzie. A...
- A?
- A co jeśli na przykład najpierw spodoba sie mnie, będę do niej zarywał, a poźniej tobie? Też obydwoje odpuszczamy? - zpytał Rocky. 
- O tym nie pomyślałem, ale... Ale jeśli będzie tak, jak mówisz, ja będę musiał odpuścić.
- Hehe... Spoko. 
- ALE, jeśli będzie odwrotnie, to ty odpuszczasz, zrozumiano?
- Jasne, jasne, tatoo... - Zaśmiał się. 
- Rocky, spoważniej. 
- Dobra... - brunet lekko spoważniał. - Czyli jesteśmy.. Umówieni?
- Z bratem... Ale to dziwnie brzmi...
- No nie? Emm, w każdym razie, Riker, stoi. - kiwnął głową i bracia podali sobie ręce. Po krótkiej chwili dostali zamówioną wcześniej pizzę i zapiekankę, chłopcy od razu zapłacili za to i wrócili do stolika. Cała szóstka zaczęła konsumować jedzenie. Oczywiście nie obeszło się od sporu o kawałki pizzy. Yvonne na szczęście nie miała tego problemu, bo miała osobną zapiekankę. Później wyszli z lokalu i razem pochodzili trochę po okolicy. Tym sposobem też dobrze się poznali, Rydel miała rację, tego dnia Yvonne zyskała nowych przyjaciół. Okazało się, że razem z Delly świetnie się rozumieją, a z chłopakami... Też, mają bardzo podobne poczucie humoru. 


~~~


Z niewielkim opóźnieniem, ale napisała kolejny :) Hmm, mam nadzieję, że się spodobał? Wiem, jest krótszy, niż poprzedni, ale jakoś nie miałam specjalnie weny na pisanie, a jednak wzięłam się za pisanie (y) . 
Aaa i pojawiła się ankieta dotycząca, z kim według was powinna być Yvonne, odpowiadajcie, będzie mi łatwiej pisać :)