"Ain't No Way We're Going Home, let's go, yeah
Let's go..."
Kiedy Riker wszedł do klasy, Yvonne zaczęła zastanawiać się, o co mogło mu chodzić, a spoko jak sam twierdzi, to skomplikowane, nie chciała pytać go o to wprost. Od razu wpadła na pomysł, aby nie pytać któregoś z Lynch'ów, tylko Ellingtona. W końcu się przyjaźnią, co znaczy, że Ratliff pewnie będzie wiedział takie rzeczy. Jednak szkoła była za duża, a przerwy zbyt krótkie, aby Yv mogła spokojnie porozmawiać z Ell'em. Lekcje minęły dosyć szybko, przez kolejne sześć lekcji trwały wojny, który będzie siedział z Yv w ostatniej ławce, ale w końcu dziewczyna zaczęła mieć tego dość i dosiadła się do Erin, która chodziła z nimi do jednej klasy. Chłopcy razem przesiedzieli ostatnią lekcje, oczywiście nie obeszło się bez upominań i zostali przesadzeni do pierwszej ławki. W końcu zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcje, zaledwie kilka minut później Yvonne czekała już przed wejściem do szkoły na Rikera.
- Ross! - zawołała widząc blondyna idącego z młodszym bratem.
- Co tam? - zapytał razem z Rylandem podchodząc do niej.
- Nie wiesz może czy Riker już wyszedł? - zapytała z nadzieją.
- Riker? Z tego co wiem, on ma zwykle kilka lekcji więcej niż my. W końcu studia. - wzruszył ramionami.
- Dobra, dzięki... A nie wiesz o której konkretnie kończy?
- Chyba jakoś koło 17 - odpowiedział Ryland.
- Tak? Super, dzięki chłopaki. - uśmiechnęła się lekko i odezwała po chwili wahania.
- Aaa... Nie wiecie czy Ell już wyszedł? Czy on też ma do późna?
- On i Rydel. - uśmiechnął się Ross.
- O poważnie? No dobra, dzięki. - powiedziała szybko, wyminęła chłopaków i ruszyła przed siebie. Miała spuszczony wzrok, przez co po chwili na kogoś wpadła. Podniosła swój wzrok i przed sobą ujrzała uśmiechniętego Ellingtona.
- Uważaj, jak chodzisz. - powiedział zadowolony.
- Oh, przepraszam, nie patrzyłam pod nogi...
- No to udało mi się zauważyć. A o czym to tak rozmyślasz?
- A o niczym ważnym... Emm... Masz może chwile czasu? - zapytał niepewnie spoglądając na bruneta.
- No pewnie. O co chodzi? - odpowiedział od razu z uśmiechem.
- Ale w sumie może spotkamy się po twoich zajęciach?
- Spoko, i tak nie mam zamiaru iść na te trzy lekcje. - zaśmiał się.
- Poważnie?
- Poważnie, poważnie, więc... O co chodzi?
- Ciekawi mnie jedna rzecz... Ale chodźmy gdzie indziej, zgoda?
- Pewnie, chodźmy. - przytaknął i razem ruszyli przed siebie.
- Więc... - zaczął próbując przerwać ciszę. - Jak już mówiłam, ciekawi mnie jedna rzecz... - Nie chciała czekać na Rikera, postanowiła zapytać Ratliff'a, co było lepsze od bezpośredniego pytania blondyna o... Właściwie o ich rodzinę, była naprawde ciekawa, dlatego postanowiła zapytać.
- Jak długo przyjaźnisz się już z rodziną Lynch'ów? - zapytała po chwili ciszy.
- Z nimi? A ja wiem, z dziesięć lat, dwanaście, nie wiem, w każdym razie długo. To... To było tą rzeczą, o którą nie chciałaś pytać mnie przed szkołą? - zapytał z uśmiechem.
- Nie, nie o to chodzi... Ciekawi mnie, jak to jest... Umm... z ich rodzicami? - zapytała niepewnie, a Ell od razu spoważniał.
- Poważnie? Nic o tym nie wiesz?
- Znam was od wczoraj. Nie poznałam jeszcze całej historii waszych rodzin.
- Mhym, jasne, jasne... Więc... Zacznę od tego, że kiedy Riker miał 12 lat ich rodzice się rozwiedli, a więc Stormie sama zaczęła zajmować się piątką dzieci, ale oni zaczęli dorastać, więc zaczynało się robić coraz trudniej, a chciała, aby jej dzieciom żyło się jak najlepiej i chciała, aby niczego im nie zabrakło, więc kiedy tylko Riker skończył osiemnaście lat ich matka postanowiła zmienić pracę. Dostała się do takiej, w której nie było jej całymi dniami, ale na noc wracała do domu, tak było przez dobre trzy lata, wtedy Riker zajmował sie rozdześstwem, a jakoś w tamtym roku Stormie zaczęła zjeżdżać... W sprawach swojej pracy, wiesz... Dlatego bardzo rzadko bywała w domu, naprawdę bardzo rzadko, a Riker miał juz dwadzieścia lat, więc postanowił trochę powalczyć nad prawami do braci i Rydel i... I mu się to udało. Teraz on się nimi zajmuje... Po tym ich matka zaczęła pojawiać się w domu jeszcze bardziej rzadko niż dotychczas... A jeśli już się tam pojawia, to na kilka dni i znowu gdzieś wyjeżdża...
- Opowiedział patrząc przed siebie, westchnął cicho i spojrzał na Yvonne, która wsłuchiwała się w każde jego słowo i kiwnęła głową na znak zrozumienia. - Jakie to... Pokręcone... - odparła będąc w lekkim szoku po tym co właśnie usłyszała.
- No tak... - przytaknął jej. - Opiekuje się młodszym rodzeństwem, studiuje i jeszcze gra w zespole?
- Jest jego liderem. - spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
- I jeszcze to... - pokręciła głową. - A jak jest teraz? Chodzi mi o to, jakie relacje mają teraz z matką?
- Chyba dobre... Fakt, można powiedzieć, że właściwie ich zostawiła, ale dlatego, aby było im lepiej... Sam nie wiem, Rydel ma z nią dobry kontakt, uwielbia spędzać z nią czas, a Riker... Hmm, z tego co wiem... Chyba nie ma takich dobrych relacji, jak jego siostra...
- Czemu to się dziwić... W końcu przez nią musi zajmować się braćmi...
- No tak, właściwie masz racje... Za to Rocky, Ross i Ryland chyba mają z nią normalne relacje, tego nie jestem pewny.
- No nic... W każdym razie bardzo dziękuje, że mi to powiedziałeś. Nie chciałam pytać bezpośrednio Rikera czy jego rodzeństwo. - Nie ma sprawy i to zrozumiałe, właściwie lepiej, że zwróciłaś sie z tym od mnie, a nie do nich. To dla nich nadal ciężki temat, wątpię, żeby ktoś chciał ci to wszystko opowiedzieć. - wzruszył ramionami.
- Dlatego zapytałam ciebie. No nic... Wracamy?
- Tak, pewnie. - uśmiechnął się lekko. Yv również się uśmiechnęła i razem ruszyli w przeciwną stronę. Idąc zmienili temat, obydwoje dowiedzieli się o sobie jeszcze więcej i naprawdę dobrze im się razem rozmawiało. Koło godziny siedemnastej Ell odprowadził Yvonne pod jej hotel. Oczywiście dziewczyna zaproponowała Ratliff'owi, aby chociaż na chwile u niej został, ale ten niestety musiał odmówić, więc tylko sie pożegnali, dziewczyna poszła do siebie, a Ellington do siebie. Kiedy tylko Yv weszła do mieszkania rzuciła torbę na fotel i wzięła komórke do ręki. Szybko wybrała numer Rikera i zadzwoniła:
- Słucham? - odezwał się po chwili.
- Cześć... Nie przeszkadzam? - zapytała niepewnie. - Nie, No coś ty, właśnie wyszedłem ze szkoły.
- Super, to... Moglibyśmy się spotkać? Jeśli oczywiście masz czas... - No jasne, o której ci pasuje?
- Nie wiem... A na którą ty byś się wyrobił? - Mogę od razu. - Poważnie?
- Ta.
- A więc...
- Czekaj, spotkamy sie w jakimś konkretnym miejscu czy mam pod ciebie podejść?
- Kompletnie nie znam tego miasta, więc mógłbyś podejść.
- Spoko, to będę za jakieś piętnaście minut.
- Jasne, do zobaczenia. - powiedziała uśmiechnięta i się rozłączyła.
~~~
Ten rozdział w końcu dodaję ja, Laura :3 Wiem, że wyszedł mi jakiś mega krótki, ale nie wiedziałam, co napisać, a w końcu ile Maia może pisać? ._. Tak no więc... Mamy ten rozdział xD Mam nadzieję, że wam się spodoba i pozostawicie po sobie ślad :)